Kazanie z 17.09.2004 r.

17 września 2004 r. - 77 rocznica śmierci Czcigodnej Matki Kazimiery Gruszczyńskiej
Homilia O. Tadeusza Sitko, Redemptorysty, którą, wygłosił podczas Mszy św. w Domu Głównym, Warszawa, Wilcza 7.

Msza św. koncelebrowana. Każdy z kapłanów ma swoją intencje.
Ja odprawiam Mszę św.: „za wstawiennictwem św. Franciszka z Asyżu, Siostry Franciszkanki od Cierpiących pokornie proszą Boga o wyniesienie na ołtarze swojej Założycielki Matki Kazimiery Gruszczyńskiej i o ducha franciszkańskiego w życiu zakonnym”. Ta intencja związana jest z rocznicą śmierci Matki Gruszczyńskiej. Zmarła bowiem 17 września 1927 roku.
 W kościołach i kaplicach franciszkańskich mamy święto Stygmatów św. Franciszka. Przyzywamy więc jego wstawiennictwa, abyśmy mogli godnie sprawować tę Najświętszą
Ofiarę.
            A do intencji wspomnianych dodajemy i tę: Tak jak wspominaliśmy początek drugiej wojny światowej 1-go września, tak zawsze wspominać będziemy dzień 17 wrześ­nia. Wtedy bowiem Ojczyzna nasza zaatakowana z drugiej strony przez Związek Radziecki utraciła na wiele lat niepodległość. Więc i tę intencję przedstawmy Bogu. Ojczyznę naszą, która przez różne prześladowania, wojny, narażona była na utratę niepodległości, a i teraz doświadczana jest różnymi kłopotami i zagrożeniami z dziedziny zwłaszcza duchowej.

Homilia:
„Kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój na każdy dzień
i niech Mnie naśladuje”. Te słowa, godne rozważania przy święcie dzisiejszym Stygmatów Męki Pańskiej św. Franciszka.  Godne rozważenia dla wszystkich, którzy idą za Chrystusem. Pójście za Chrystusem jest wielkim przywilejem, jest zaszczytem. Otrzymujemy od Chrystusa, gdy idziemy za Nim - wspaniałe dary. Droga naszego życia jest jasna, prosta, bezpieczna.  Nie schodzimy na manowce z tej drogi, którą nam Bóg wyznaczył, gdyśmy od Boga wyszli i do Boga idziemy.  Bo od Chrystusa otrzymujemy Prawdę, odpowiednie światło na drogi życia. Otrzymujemy od Chrystusa odkupienie, poprzez które zwycię­żamy grzech. Chrystus składa wynagrodzenie za nasze grzechy, oczyszcza nas z wszelkiego zła, wyzwala
z więzów grzechu i z niewoli szatana. Wreszcie przez Chrystusa otrzymujemy łaskę, że stajemy się Dziećmi Bożymi, mamy udział w życiu Bożym, co nam udostępnia udział,
w szczęściu Bożym na drugim świecie. Chrystus przyszedłszy na świat, gdy niebo było zamknięte, otwiera nam to niebo. Wszyscy ludzie mogą przez próbę doczesną, przygotowując się,  dojść do otwartego nieba i w niebie znaleźć wieczne szczęście. Dar wspaniały dla tych, co idą za Jezusem Chrystusem. A równocześnie znane jest powiedzenie „zaszczyty zobowiązują”. Przywileje dążą do tego, że aby je zyskać trzeba wielu rzeczy wyrzec się.
I właśnie o tych wyrze­czeniach, o tym zwlekaniu starego człowieka, o tym przezwyciężaniu samego siebie mówi Jezus Chrystus w świętej Ewangelii.
Tak, trzeba, gdy idzie się za Chrystusem, wyrzec się tego co złe w nas, co prowadzi do zła, co utrudnia naśladowanie Jezusa Chrystusa. Trzeba umrzeć dla grzechu, dla świata, trzeba w życiu zakonnym umrzeć dla miłości ziemskiej, trzeba umrzeć dla woli własnej, aby pełnić wolę Boga, która jest uświęceniem naszym. Trzeba dźwigać własny krzyż różnych obowiązków, a one związane są niejednokrotnie z doświadczeniami, z cierpieniami. Trzeba przyjąć, gdy się jest w wieku starszym, cierpienia, choroby i wreszcie śmierć.
Kto idzie za Chrystusem musi wziąć krzyż własny i Chrystusa naśladować, dźwigając ten krzyż. Nie ma innej drogi pójścia za Chrystu­sem. Tą drogą szła Boża Matka uprzywilejowana, wspaniała. Niewiasta ponad niewiastami, najświętsza. A ile musiała podjąć rezygnacji z siebie, ile podjęła cierpień. Obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, który mamy w kaplicy, a który wskazuje nam na to, że jest Ona Patronką Czcigodnych Sióstr Franciszkanek, i że Ona przeszła drogę za Jezusem Chrystusem. Droga wspaniała, ale pełna cierpień. Św. Józef, który jest także szcze­gólniejszym Patronem Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek. Także miał piękną drogę, ale niełatwą. Św. Paweł, którego wyjątek listu do Galatów czytaliśmy. On także cieszył się, że został wybrany, mimo, że był prześladowcą Kościoła, że mógł głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa. Cieszył się, ale jednocześ­nie usłyszał ten głos: „A Ja ci pokażę, ile dla Imienia Mojego trzeba ci będzie wycierpieć. Mówi, że aby mógł iść za Chrystusem, znamiona Męki Chrystusa nosił. Tak pisze w Liście do Galatów
w dalszym ciągu Listu, który dziś czytaliśmy. Ten św. Franciszek, którego wspominamy dziś w świętej liturgii, którego święto obchodzą zgromadzenia Franciszkańskie. On był uprzywilejowany przez łaskę Jezusa Chrystusa. Porzucił świat, zdecydował pójść za Jezusem ubogim i zyskał tyle łask, że za życia uznawano go za świętego. Pałał ogromną miłością do Pana Boga i do bliźnich. Stał się wzorem dla wielu ludzi. Był reformatorem Kościoła
w sposób pokojowy. Nie przez walkę, nie przez herezję zreformował ówczesny Kościół, gdy ten Kościół reformy wymagał. Cuda czynił za życia i wielkie cuda ujaw­niał, gdy odszedł do Pana Boga po śmierci. Wyróżniony Święty. Ale równocześnie dotknięty znamionami cierpień Jezusa Chrystusa. Wspominamy dziś stygmaty, które nosił w miejscach, które były ranami Ciała Jezusa Chrystusa. To jego zaszczyt, ale ile z tym związanych cierpień.  Gdy czytamy żywot O. Pio, tam szczegółowszy jest opis, więcej dokumentów na ten temat.  Ile on, który nosił stygmaty Męki Chrystusa, ile on z tego powodu wycierpiał. Musiał poprzez te stygmaty związać się z Męką Jezusa Chrystusa, z cierpieniami Jezusa Chrystusa. Tak było i w życiu św. Franciszka. Objął szczególną pracą ubóstwo Jezu­sa Chrystusa. A ile to ubóstwo go kosztowało.  Ile zniósł upokorzeń. Był przeklęty niejako, można użyć tego słowa, przez ojca, przez matkę, przez rodzinę. Był wyśmiewany. A jednak to wszystko znosił. Przyszła wcześnie choroba, bo trudne życie doprowadziło do tego, że po prostu dalej żyć nie mógł. Powodem skrócenia jego życia była ogromna miłość do Pana Boga, do Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego. Włączył się za życia w Mękę Jezusa Chrystusa.  I włączony w Mękę Jezusa Chrystusa - życia dokonał.
„Kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech Mnie naśladuje”. Tak było w życiu Maryi i tak było w życiu św. Józefa, tak było w życiu św. Pawła, tak było w życiu św. Franciszka, tak też było w życiu Matki Kazimiery. W rocznicę Jej śmierci, dziś - jak wspomniałem na początku Mszy św. obchodzimy, modlimy się o jej beatyfikację. Ileż ona darów od Boga otrzymała. Religijne wychowanie, wezwanie do całkowitego poświęcenia się Bogu już w wieku młodym. Jeszcze nie była w żadnym zgromadzeniu zakonnym, a już złożyła ślub czystości.  Zdecydo­wała się żyć tylko dla Pana Boga. Doszła do tego przez oświecenie Ducha Świętego. To był wspaniały dar Boga i Jezusa Chrystusa dla niej. Tak, otrzymała wiele wspaniałych darów, że mogła poświęcić się Bogu
w jednym i drugim zgromadzeniu, że mogła pracować w tym zgromadzeniu dla bliźnich. Doszła do wysokiej świętości i tak, że ta świętość predestynuje ją do tego, aby była wyniesiona na ołtarze. Ale równocześnie ileż ona przeszła w swoim życiu. Ile zaparcia, ile rezygnacji ze siebie, ile cierpień, ile różnorakich doświadczeń. Wcześnie umarły jej dwie siostry, jedna starsza, druga młodsza, umarł młodszy brat, umarł ojciec, umarła matka.
W szkole, w Instytucie Maryjskim w Puławach z powodu swojego przywiązania do Ojczyzny i jej duchowych wartości, do jej niepodległości, z powodu manifestowania tych wartości została z niej usunięta. Po zdobyciu dyplomu nauczycielskiego w Skier­niewicach i bardzo dobrych wyników egzaminu w Radomiu, nie pozwolono jej na otwarcie własnej pensji
w Kozienicach.
A ile trudu, przeciwieństwa doświadczała zakładając zgromadzenie zakonne w Przytulisku warszawskim. A gdy starała się o zatwierdzenie Zgromadzenia w Rzymie, dwukrotnie otrzymywała odmowną odpowiedź. A ileż ona założyła placówek. Dziwimy się dzisiaj jak tego mogła doko­nać mimo tylu przeciwieństw. A z każdą placówką ile przeżywała trudności.
Musiała też znosić chorobę, która towarzyszyła jej przez wszystkie lata działalności. Ileż z tego powodu cierpień. Te cierpienia doprowadziły ją do śmierci. W tej śmierci jak
i w życiu złączyła się z Jezusem Chrystusem Ukrzyżowanym. Duchowość franciszkańska wymagała od niej, żeby stygmaty, może nie zewnętrznie, ale wewnętrznie, na swojej duszy odzwierciedlała. Ujawniła się w tym mistyka krzyża. Ta mistyka krzyża ubogacała jej ży­cie wewnętrzne.  I związała ją z Jezusem Chrystusem Ukrzyżowanym.
I wreszcie spójrzmy na nas samych.
„Kto chce iść za Mną niech weźmie swój krzyż na każdy dzień i niech Mnie naśladuje”.
Nasze życie chrześcijańskie jest przywilejem. Tak mogą mówić ludzie świeccy. Bo i oni są uprzywilejowani. Poprzez chrzest, poprzez nadzwy­czajne łaski Chrystusowe. Ale my kapłani jakże jesteśmy powołani w naszym uprzywilejowaniu. To wołanie Jezusa Chrystusa „Pójdź na Mną” jest skutkiem ogromnej miłości Jezusa Chrystusa do ludzi wybranych. Tak jest
z osobami za­konnymi, i tak jest z czcigodnymi siostrami. Ile przywilejów, ile darów Boga na każdy dzień, łaski bardzo liczne, choćby w tej kaplicy, przeka­zywane przez Jezusa Chrystusa tym, co idą za Jezusem Chrystusem służąc Mu w życiu konsekrowanym. Tak, życie, które wiąże się z naśladowaniem Jezusa Chrystusa jest wspaniałe. Ale równocześnie musi być naznaczone zaparciem siebie, wyrzeczeniem siebie. W wielu wypadkach i dźwiganiem krzyża różnorakich obowiązków. Trzeba zrezygnować z siebie, trzeba zre­zygnować z ziemskiej miłości, gdy idzie o życie zakonne. Trzeba zrezyg­nować z własnych dążeń, z własnych upodobań. Ile tych rezygnacji wiąże się z pracą dla cierpiących, w posłudze dla nich.
Zadałem sobie trud, zresztą niewielki, że z konstytucji czcigodnych sióstr wypisałem pewne zalecenia Matki Założycielki, które umieszczone są w konstytucjach:
Siostra powinna mieć gotowość na wszelkie posługi bez oszczędzania siebie, bez przebierania, bez usuwania się i wymawiania od nich. Siostra powinna składać na ołtarzu życia mężnie wszystkie swoje upodobania, przyjemności, wygody i pociechy z życia wewnętrznego, duchowego. Siostra wyrzeka się zdrowia i sławy, będąc gotową narazić się na choro­bę i śmierć dla spełnienia swego zadania.
I jeszcze:
Siostra ma być gotowa na każde wezwanie chorego, nawet w nocy, gdy dopiero zasnęła. Ma czuwać nad chorym jak matka nad dzieckiem.
Dla sióstr franciszkanek dyżurujących przy chorych nie ma dnia i nie ma nocy. Wspaniałe zadania. Ale trudne zadania. Matka Założycielka miała przed sobą te zadania
i wykonywała je. Za św. Franciszkiem rezygnowała z wielu rzeczy, idąc za duchowością franciszkańską wiązała się mistycznie z Jezusem Chrystusem, który swoje posłannictwo wspaniale uwieńczył Męką i śmiercią, na krzyżu. Tak musi być i w życiu naszym. W naszym życiu kapłańskim, zakonnym. Nie ma innej drogi. To tylko szatan wskazuje dzisiaj tę drogę wygody. Zdobywanie pieniędzy, kult ciała, przyjemności zmysłowych - to szatana droga. Ale droga za Chrystusem nie jest taka. Jest inna. I ciągle musimy sobie zdawać z tego sprawę. Bez ofiary nie ma miłości. Znane powiedzenie w życiu zakonnym. W życiu kapłańskim nie można się urządzać. Nawet w życiu chrześcijańskim nie można szukać tylko wygody. Trzeba iść za Jezusem Chrystusem na Tabor, ale trzeba iść i na Golgotę. Dlatego Jezus Chrystus wzywa, dlatego Boża Matka, św. Józef, św. Franciszek i Matka Założycielka wzywa i powtarza te słowa, które czytaliśmy dziś w świętej Ewangelii: „Kto chce iść za Mną, niech zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech Mnie naśladuje”.
A co za to? Właśnie, co za to? Piotr zadał to pytanie Panu Jezusowi. „Panie wszystkośmy opuścili dla Ciebie, a co za to mieć będziemy?”.
Pan Jezus, Piotrowi i nam, gdy idziemy za Nim Ukrzyżowanym, naśladu­jąc Go, te same powtarza słowa. Stokroć więcej otrzymacie na tym świecie, a na drugim życie wieczne, szczęście nieograniczone u Pana Boga. Amen.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz