Sługa Boża Kazimiera
Gruszczyńska. „Na pierwszy rzut oka nikt nie poznał, że to zakonnica. Strój
odpowiedni do epoki i obyczajów świeckich, ale pod jego osłoną ukrywała się
oblubienica Boża”. Tak wspominał założycielkę zgromadzenia sióstr franciszkanek
od cierpiących jeden ze znających ją kapłanów.
Proces beatyfikacyjny matki
Kazimiery na szczeblu diecezjalnym został definitywnie zakończony. – W czasie
trwania procesu, patrząc na matkę Kazimierę, zastanawialiśmy się, czym jest
świętość, czy jest to coś nadzwyczajnego, nieosiągalnego dla przeciętnego
człowieka... Przyglądaliśmy się jej życiu i jej dziełu, a dzisiaj będziemy
prosić dobrego Boga, by dał nam łaskę radości z wyniesienia do chwały ołtarzy
matki Kazimiery, by była naszą orędowniczką przed Bożym tronem, by była
znakiem, kwiatem najpełniejszym tu, pośród kozienickiej ziemi, na której
przyszła na świat i gdzie dopełniła swojego życia – mówił proboszcz parafii pw.
Świętego Krzyża ks. kan. Kazimierz Chojnacki przed Mszą św. dziękczynną z
prośbą o beatyfikację sługi Bożej.
Proces
Uroczyste zakończenie
diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego sługi Bożej matki Kazimiery
Gruszczyńskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących,
odbyło się w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. 27 czerwca 2014 roku,
w kościele pw. Świętego Krzyża w Kozienicach. Uroczystości i Mszy św.
przewodniczył bp Henryk Tomasik. Eucharystię koncelebrowali: członkowie
Trybunału powołanego do przeprowadzenia procesu, księża z diecezji radomskiej,
a także zaprzyjaźnieni ze zgromadzeniem kapłani z różnych diecezji w Polsce
oraz z Rzymu. W uroczystości wzięli udział przedstawiciele różnych zgromadzeń męskich
i żeńskich, władz samorządowych Kozienic, Rycerze Kolumba, mieszkańcy miasta i
zaproszeni goście.
W homilii bp Tomasik przywołał
świadectwa księży, którzy spotkali na swej drodze matkę Kazimierę. jednym z
nich był ks. Stanisław Mystkowski, osobisty sekretarz kard. Aleksandra
Kakowskiego. Poznał ją na początku lat 20. XX wieku. Tak o niej napisał: „Na
pierwszy rzut oka nikt nie poznał, że to zakonnica. Strój odpowiedni do epoki i
obyczajów świeckich, ale pod jego osłoną ukrywała się oblubienica Boża. Temperament
mocny, zdecydowany, stanowczy, ukrywał się w słowach, gestach, słowach
rozumnych”. Ksiądz Adam Wyrębowski poznał przełożoną „Przytuliska” będąc
alumnem Warszawskiego Seminarium Duchownego. Po raz pierwszy zabrał go tam
ówczesny metropolita warszawski Wincenty Popiel. W drodze powiedział on młodemu
studentowi teologii: „Chcę pokazać ci świętą”. A w dniu pogrzebu powiedział o
zmarłej: „Poznałem wielką jej duszę, jak rzadko się spotyka. Jest ona wzorem
życia ukrytego, a ja sam wziąłem wiele od niej”.
Po Eucharystii rozpoczęła się
uroczysta sesja zamknięcia procesu. Siostra postulator Lucyna Czermińska
przedstawiła sylwetkę sługi Bożej. Oficjał sądu ks. Marek Polak, delegat
biskupa, złożył relację z przebiegu prac procesowych i poprosił księży notariuszy
o przedstawienie akt bp. Henrykowi. Po ich przyjęciu przez ordynariusza,
członkowie Trybunału złożyli przysięgę, w której zapewnili, iż nie bacząc na
wszelki wzgląd ludzki, wiernie i sumiennie z zachowaniem tajemnicy wypełnili
powierzony im obowiązek zbadania wszystkiego, co dotyczy sługi Bożej Kazimiery
Gruszczyńskiej. Biskup Tomasik mianował s. Lucynę Czermińską portatorem.
Składając przysięgę, zobowiązała się ona w najbliższym czasie zebrane akta
dostarczyć do Kongregacji do Spraw Świętych w Rzymie.
- Na zakończenie bp Henryk
Tomasik – ogłaszając uroczyście, że proces beatyfikacyjny na szczeblu
diecezjalnym został definitywnie zamknięty – w ramach życzeń przypomniał
siostrom i wszystkim uczestnikom uroczystości słowa sługi Bożej Kazimiery
Gruszczyńskiej, wypowiedziane po przyjęciu przez nią sakramentu namaszczenia
chorych, które dziś mają znaczenie symboliczne: „Moje siostry, zaczynamy nową
epokę... Ta ceremonia dzisiejsza powinna odnowić was na duchu: pobudzić do
życia prawdziwie zakonnego, do wdzięczności za łaskę powołania. Pamiętajmy o
tym, że przecież Bóg powołał nas bez nas, że tak się Mu podobało. Dlaczego na
rekolekcjach każda odczuwa, co to za wielka łaska powołanie? Bo wtedy każda w
skupieniu wnika w siebie i słucha głosu Bożego. Ale żebyście wiedziały, moje
drogie, jaka to ciężka odpowiedzialność za niezachowanie zakonu. Niczego nie
pragnę, jak tylko tego, żebyście były prawdziwymi zakonnicami, żeby zakon był
zakonem. Więc, moje siostry, każdego ranka, w nocy, gdy się przebudzicie,
dziękujcie Bogu za łaskę powołania i utwierdzajcie się w duchu zakonnym” – mówi
s. Lucyna i dodaje: - A zatem tym wydarzeniem rozpoczęła się nowa epoka w życiu
sióstr franciszkanek od cierpiących, Kościoła diecezji radomskiej i wszystkich,
dla których sługa Boża Kazimiera Gruszczyńska staje się wzorem życia i
orędowniczką przed Bogiem.
Jak Bóg chce
Kazimiera Gruszczyńska urodziła
się 31 grudnia 1848 roku w Kozienicach. Od najmłodszych lat pragnęła swoje
życie poświęcić Bogu. Jako 10-latka złożyła prywatny ślub czystości, który
uroczyście ponowiła mając lat 20. Wychowana w duchu wartości katolickich i
patriotycznych, wrażliwa na potrzeby drugiego człowieka, jako młoda dziewczyna
katechizował ubogie dzieci, pomagała chorym i potrzebującym, posługiwała w
kościele parafialnym. Jej marzeniem było założenie w rodzinnym mieście pensji
dla dziewcząt, aby kształcić je w duchu patriotycznym. Zdobyła odpowiednie
wykształcenie, ale oskarżona o udział w manifestacji patriotycznej w Instytucie
Maryjskim w Puławach nie otrzymała potrzebnego zezwolenia od władz carskich.
Coraz więcej czasu przeznaczała
na modlitwę. Za radą spowiednika zgłosiła się do zgromadzenia sióstr szarytek z
zamiarem wstąpienia do niego. Ale to nie ta droga była jej przeznaczona. – W
Zakroczymiu spotkała się z charyzmatycznym zakonnikiem o. Honoratem Koźmińskim.
Pod jego kierunkiem odbyła rekolekcje według ćwiczeń duchowych św. Ignacego
Loyoli. Słowa „Służ Bogu, a służ tam i tak, jak Bóg chce” stały się dewizą jej
dalszego życia. Kazimiera zatrzymała się na stancji Józefy Chudzyńskiej.
Okazało się że była ona założycielką tworzącego się z inicjatywy o. Honorata
ukrytego Zgromadzenia Posłanniczek Serca Jezusowego. W nim odnalazła swoje
miejsce. Śluby zakonne złożyła w 1879 r. – opowiada s. Lucyna. Ojciec Honorat
zlecił s. Kazimierze kierownictwo warszawskiego zakładu dobroczynnego
„Przytulisko” przy ul. Wilczej i utworzenie z jego członkiń nowego
zgromadzenia. Za datę powstania Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od
Cierpiących przyjmuje się 26 kwietnia 1882 roku. – W kierowaniu zgromadzeniem
bezgranicznie zaufała opatrzności Bożej i niczego innego nie pragnęła, także
dla swoich duchowych córek. Przed śmiercią Matka przekazała ostatnie rady,
wskazówki i polecenia, zostawiając swój duchowy testament. Bardzo mocno
podkreśla w nim wagę posłuszeństwa, od którego uzależnia wzrost świętości
sióstr, a także zachowanie ducha zgromadzenia i jego rozwój – opowiada s.
Czermińska. Matka Kazimiera kierowała zgromadzeniem do śmierci. Zmarła 17
września 1927 roku w Kozienicach, w święto Stygmatów św. Franciszka z Asyżu.
Pochowana jest na Powązkach w Warszawie.
Homilię podczas Mszy św.
dziękczynnej bp Tomasik zakończył słowami: - Dzisiaj Panu Bogu dziękujemy za
ten wzór. Szczególnie za ten wzór
pochylenia się nad człowiekiem cierpiącym. W tych czasach, gdy trwa wielka
walka z Kościołem, z tym, co Boże, matka Kazimiera jest wzorem posłuszeństwa
Kościołowi, jest drogowskazem do budowania jedności. W czasach materializmu
praktycznego jest wzorem pochylenia się nad tymi, którzy są odrzucani. A tych
odrzucanych jest coraz więcej. Bieda materialna, bieda moralna to są ci
cierpiący, którzy potrzebują dobrego serca, życzliwych dłoni, potrzebują
człowieka, który ich dostrzeże. Dzisiaj Panu Bogu dziękujemy za to, co nam
pozostawia, i prosimy o to, jeżeli taka wola Boża, aby dokonał się akt
beatyfikacji, aby świat, aby ziemia radomska, aby ziemia kozienicka, aby Polska
miała jeszcze jeden wzór, jak odpowiedzieć na to zaproszenie, które płynie od
Serca Pana Jezusa: „Przyjdźcie do mnie wszyscy”. Niech tak się stanie. Amen.
Marta Deka, Krystyna Piotrowska: „Chcę pokazać ci świętą”, Gość Radomski Ave z 27 lipca 2014 r., s. IV-V.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz