Przemówienie Ks. Adama Wyrębowskiego - 21 IX 1927 r.

Przemówienie Ks. Wyrębowskiego przy zwłokach Matki 21 IX 1927 r. 


W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Drogie Siostry!

Był zwyczaj na początku chrześcijaństwa, gdy kościół jeszcze mieścił się w katakumbach, że gdy umierał męczennik lub wyznawca, a zwłaszcza kierownik gminy chrześcijańskiej – zbierała się koło ciała cała gmina chrześcijańska i zastanawiała się co potem robić, jak ideę Boża w sercu własnym wypełniać i rozprzestrzeniać ją w drugich, - Jeżeli Biskup albo kapłan – pytała się gmina jaka była Jego ostatnia Wola – czego on by chciał – to był testament jaki zostawiał po sobie – uczył ich cierpieć, zwyciężać – by potem w wieczności z Bogiem się połączyć.

I wy drogie Siostry zebrałyście się tak licznie, przy zwłokach Matki, ze wszystkich domów przybyłyście, jest Was tak duża gromadka, jakiej Was tak licznie zebranych nie widziałem – bo po raz ostatni możecie jeszcze być przy Waszej Matce tu, gdzie przez dziesiątki lat kierowała Waszym Zgromadzeniem, byłą Jego podwaliną, kamieniem węgielnym, myślą całego Zgromadzenia, przez której decyzję przechodziły dekrety o waszym powołaniu – znajdujecie się w oczekiwaniu smutnym, w rozterce, jesteście przytłoczone Jej śmiercią – wszystkie obrzędy kościelne skończą się, przemilkną…. co będzie? – rodzi się ta myśl niejednej z Was. Drogie moje – dziś chcę Wam kilka słów powiedzieć – lecz czy mam prawo do tego? – Pytałem o to siebie, pytałem Boga i zdawało mi się, że mam. Nie z tego względu, by Wami rozporządzać, bo Wy jesteście pod władzą Kościoła od Was on wymaga pewnych rzeczy i Zgromadzenie wasze musi tej władzy podlegać – ja mam tylko władzę kapłana – nie jestem Waszym przełożonym – nie mogę Wami rozporządzać, ale mam prawo głębokie, fundowane na stosunku świętych obcowania – byłem jedenaście lat spowiednikiem Waszym i powiernikiem sumienia Waszej Matki Generalnej, przy tych kratkach stawianych przy fotelu odkrywała mi Ona całą Swą duszę, każde drgnienie Jej serca i poznałem wielką Jej duszę – jaką rzadko się spotyka.

Godzinami przebywałem z Przełożoną Waszą, rozmawiała ze mną o Zgromadzeniu, lecz nigdy przedmiotem tych rozmów nie były wady żadnej Siostry, skargi na którą z Sióstr – choć może słuszne, lecz troska o dzieło które Bóg złożył w Jej ręce, a za które dotąd jest odpowiedzialna przed Bogiem, przed którego tronem już stoi. Jako Wasz spowiednik chcę podzielić się z Wami tym co w Jej duszy widziałem, porozmawiać sam na sam tak jak nieraz w oratorium miałem z Wami konferencję, a Ona słuchała – tak teraz z wami mam konferencję, przy niej po raz ostatni o Waszej ukochanej Matce; za życia prawie nigdy o Niej nie mówiłem.

Drogie Siostry – po dłuższym trochę wstępie chcę Wam przedstawić, co Matka chce w Was widzieć? Matka jest tu dla Was wzorem karności i posłuszeństwa – nie znałem bardziej karnej jak Wasza Matka – potrafiła wszystko wykonać – dla niej nie było trudności, ‘żeby obowiązek i prawo zachować i tego też wymagała od Was – jeżeli dla której była ostrą surową, to dlatego że nie widziała w niej tej karności. Zapytywała mnie nieraz: „Ojcze, czy nie jestem za ostrą? Jedną myślą było, żeby dusze nie rozpieszczać, żeby nie było w nich tego mazgajstwa, żeby były hartowne, stalowe, żeby można było tłuc, giąć jak stal, która może leżeć na ziemi, na deszczu, choć pokryje się rdzą, lecz jest to rdza zewnętrzna, która łatwo zejdzie a nie zgryzie, nie zniszczy: wiedziała, że słodyczami dusze się nie wychowują dobrze – dlatego też tak od Was wymagała karności i sama była niesłychanie karną.
Prowadziłem z Waszą Matką setne rozmowy, znałem Jej myśli i pragnienia i z tego wiem, czego Wasza Matka od Was chce – otóż chce żeby u Was była karność, karność i jeszcze raz karność.

Wielka u niej była ta karność, martwiła się gdy która nie rozumiała tej karności – bo bez tej karności mówiła: „Wszystko się rozpierzchnie – Zgromadzenie nie ma mocy wtedy i siły.

Niejedna z Was przekonała się o tym, że gdy na konferencji wyznała jakie wykroczenie, czy winę Matka łatwiej to darowała, lecz twardą była gdy nie było zachowanej karności i posłuszeństwa. Pod tym właśnie względem macie Ją naśladować – ten Wam zostawia Testament karność i posłuszeństwo w stosunku do prawa – do kościoła, do Przełożonej Generalnej czy to będzie miła czy nie miła i do wszystkich przełożonych przez Matkę naznaczonych, szczególnie Starsze o tym muszą pamiętać: bo one nadają charakter Zgromadzeniu; Matka umierając zachęcała Was do tych cnót i pragnie je widzieć w Swej gromadce. – Za cnotą karności i posłuszeństwa widziałem jeszcze w życiu Matki przepotężne wielkie cnoty, dziś nie spotyka się dusz tak wielkich – ja sam wziąłem wiele od Niej…

Matka rozumiała, że duch opiera się na ciele, tworzyła też fundamenty materialne Zgromadzenia. Matka wasza była tak dobra gospodyni, jak ta przezorna niewiasta Ewangeliczna troszczyła się, żeby Wam zostawić te rzeczy, które stanowią byt materialny na ziemi, pomyślała o tym by miały schronienie Siostry nie zdolne do pracy, by zostawić miejsce odpoczynku dla Sióstr, a przez ostatnie lata intencja główną modlitw Matki była troska, o szkołę nowicjatu. Boże drogi – jak się często martwiła, że jak mówiła – Nowicjuszki męczą się na jaskółce, tracą zdrowie siedząc w mieście – jak się cieszyła, że będzie Nowicjat w miejscu gdzie będą mogły Nowicjuszki w lepszych warunkach się wychowywać, nie tracąc na swym zdrowiu, bo to było powodem jej trosk, że Siostry młode chorują – ta kaszle, inna mizernieje. Nie pozwolił jej Bóg widzieć już przeniesionego Nowicjatu, lecz z Jego pomocą, mimo trudności, dzieło to do końca doprowadziła – i będą mogły młode Siostry w tym gmachu uczyć się służby Bożej nic nie tracąc na zdrowiu.

Jeszcze chcę przed Wami drogie moje odsłonić rąbek tajemnicy, który ją przed śmiercią martwił – troską tą była mała liczba Sióstr – Jej twarz, którą teraz zakrywa wieko trumny, z uśmiechem nie raz zwracała się do mnie mówiąc: „Starzeją się Siostry, a młodych nie ma, należałoby się dać starszym odpoczynek, a uczynić tego nie mogę, bo nie ma kim zastąpić. Proszę Boga żeby liczba Sióstr wzrastała a jakoś tego Pan Jezus nie daje…” Powiedziałem Waszej Matce o tych słowach z Ewangelii – jak Pan Jezus rozdawał chleb zebranej przy Nim rzeszy, jak ta rzesza chciała Go królem obwołać, a gdy Pan Jezus zaczął mówić o Najświętszym Sakramencie zaczęli się wszyscy odsuwać mówiąc: „Twarda jest ta mowa”… Zostali tylko sami Apostołowie, zostało ich tylko dwunastu, a były tysiące. Do Apostołów Pan Jezus się zwraca: „Czy i Wy chcecie Mnie opuścić?” A Oni odpowiedzieli: „Do kogóż pójdziemy? Ty Panie słowa żywota wiecznego masz?...” I Matka Wasza nie raz taką ostrą, twardą była, bo wolała mieć mniejszą gromadkę, lecz by była ona prawdziwie Bożą i Matka Wasza nie raz duszy pytała się: „Czy chcesz odejść?” nie zatrzymywała wcale przy sobie. W rozmowach ze mną mówiła: „Po mojej śmierci rozmnoży się Zgromadzenie”. Niech więc Siostry się starają o to, szczególnie starsze, które nadają kierunek Zgromadzeniu, by według Jej ducha prowadzić nadal Zgromadzenie, by dla Boga pracować i Jemu służyć.

Drogie Siostry, co Matka dalej jeszcze przekazuje Wam w testamencie – co w duszy Swej miała i co chce widzieć w duszach sobie podległych – to ten dziwny porządek jaki zachowywała czy to w rzeczach zewnętrznych czy wewnętrznych, który ją odznaczał i różnił od ludzi innych – zajrzyjcie do Jej szufladek i szuflad, rachunków, skryptów po śmierci Jej zostawionych, a które będziecie czytać wszystkie, lub te które będą do tego upoważnione. Ten ład lubiła we wszystkim, w życiu duchownym nie mogła zrozumieć Sióstr, któryby chciały wpierw latać niż chodzić – mówiła mi nieraz: „Ojcze, a naucz ją chodzić”. Naśladujcie Ją w tym, ten ład miejcie we wszystkim, czyniąc wszystko bez hałasu i trwogi – to Wasza Matka przekazuje w Swym testamencie. W Jej duszy zawsze panował ten porządek, nie rozróżniała osób świeckich od duchownych, modlitwa, praca to dla Niej było jedno, nie była inna przy spowiedzi, a inną przy obiedzie, zachowywała ten porządek wśród walk, a ile Ona tych walk przeniosła? Ile okazała w tych walkach wewnętrznych mocy – a zawsze był porządek, nikt nie był spostrzegł tego, nie zmącone tym było nigdy Życie Zgromadzenia; nie zdajecie sobie sprawy nawet ukochane Siostry, ile Ona tych walk przeszła.

W dalszym ciągu drogie Siostry testament, który Wasza Matka zostawiła, jest to że dziwnie kochała życie ukryte, choć ono jest przykre i trudne. Taką umiejętność życia ukrytego rzadko się spotyka, widziałem szereg różnych Zgromadzeń ukrytych i Przełożonych, lecz takiego umiłowania życia ukrytego jak miała Wasza Matka nie spotkałem – jak raz poznała plan, istotę tego życia, tak się trzymała go i nie opuściła nawet dla władzy kościoła.

Jest Ona przecudnym wzorem życia ukrytego – żadne Zgromadzenie nie posiada tyle łączności ze Św. Franciszkiem jak Wasze, jak ona Go kochała… a jak Ona niesłychanie była zakłopotana tym, gdy w wydanym żywocie O. Honorata uwydatnione zostało życie ukryte. Niech to życie ukryte utrzymuje się w Was, Wasza Przełożona zostawiła Wam tyle przykładów i wzorów do tego, macie Jej życie tak jak księgę otwartą – każda z Was powinna w życiu zastanawiać się – co by moja Matka Generalna mówiła w tych warunkach, w tych okolicznościach… jak by radziła uczynić i w Jej duchu uczynić, postąpić.

Przełożona Wasza posiadała jeszcze przedziwny skarb, który tylko wielkie dusze posiadają – tradycji – jakie u Niej było przywiązanie do kąta w którym pracowała, tradycję tę zachowywała w obrzędach kościelnych, w uroczystościach dorocznych. Była to dusza, która kochała tradycję, miała przywiązanie do tego, co święte i dobre – Wasza Matka to miała.

Największą dla Waszej Matki było boleścią, gdy która z sióstr nie zachowywała tradycji, nie była na imieninach, na opłatku – Ja zawsze o tym wiedziałem, wyrażała swą przykrość z powodu tego.

Widziałem jeszcze jedną z cnót w Waszej Matce, która chwytała za serce – jest to cnota subtelności – jeżeli zdarzyło się, że wyrządziła komu, czy to wyrazem twarzy, czy w inny sposób najmniejszą przykrość, już za minutę nie pamiętała tego co Jej przykrość sprawiło, lecz myślała jakby to nagrodzić – była Ona pozornie zimną – istotnie gorąca i wyrozumiała. Na rekolekcjach, ile tam subtelności doznałyście w Waszych z nią konferencjach – jak tam Wam starała się ułatwić wszystko. Uczcie się od Niej tej subtelności z przykładu, który Wam zostawia.

Powiedziałaby Matka: „Rozgadał się Ojciec o mnie”. Tak – Rozgadałem się. Ale taka dusza warta takiego rozgadania. Chcę odtworzyć Wam jeszcze drogie Siostry, kilka myśli o cnotach Waszej Matki, której ciało jeszcze po raz ostatni jest w tej kaplicy, a duch Jej Was otacza – jest to, że dla Waszej Matki, nie było różnicy między życiem, a śmiercią, - rozumiała, że jest to tylko przejście – patrzyliśmy jak zniosła rozłąkę z osobami jej drogimi – umarł hrabia, Ks. Łyszkowski, świadek jej młodych lat, umarła Siostra, Matka nie załamywała rąk, zachowywała pozornie dziwną obojętność – dla Niej nie było różnicy między życiem a śmiercią, traktowała to, jako przejście, umiała to porządkować.


Matka Wasza zostawiła przykład dla Was, aby żadna Siostra nie lamentowała i nie pytała co będzie?... Tak będzie jak Bóg chce, będzie tak jak za Jej życia. Śmierć Waszej Matki żadnego wyłomu nie zrobi. Jak słuchałyście Matkę macie słuchać tych, którym Ona rządzić kazała, Zycie pójdzie w dal, Matkę ułożą do grobu, Wy wrócicie do domów, do swych obowiązków, w życiu możecie czuć utratę Matki, wolno Wam uronić niejedną łzę, ale nie wolno mówić: „Co będzie?... Zgromadzenie, którym się Wasza Matka opiekowała, jak rzadko która z Założycielek i doprowadziła do tego stanu w jakim się obecnie znajduje, nie było jej dziełem osobistym, lecz Bożym. Sama mówiła: „Niech Ojciec je uczy, by One nie stały na mnie, ale na prawie Bożym”. „Ona była tylko widomą władzą Zgromadzenia – nas wszystkich nie będzie, a prawo będzie; dlatego też niech wszystkie Siostry będą spokojne, a śmierć Jej żadnego wyłomu w Zgromadzeniu nie zrobi.

Zakończę tym, czym zacząłem – w pierwszych wiekach, gdy wierni tracili kierownika gminy chrześcijańskiej – pytano się, jaki testament duchowy im zostawia i postanawiali dalej w śladu jego postępować. I Wam nic nie zostaje jak po raz ostatni pożegnać Waszą Matkę, wolno Wam przy tym uronić łzę, bo często ma ona świętość w sobie, wracajcie do prac i zajęć Waszych, a przedtem postanówcie sobie, powiedzcie to Jej, ze będziecie pracować nad sobą – tak jakby na Was patrzyła, gdy żyła między Wami i siedziała w swym pokoiku, żadnej różnicy w życiu Waszym nie będzie, niech Wami nie miota rozterka, niech nie będzie niepokoju – prawda, że jest to pożegnanie żałosne, oparte na nadziei, w tej chwili Wasza Matka się modli za Wami przed Panem.

Moje drogie, to pożegnanie jest krótkie jedna za rok, dwa za Nią podąży a choćby trzydzieści lat jest to minuta, sekunda mniej niż sekunda w stosunku do wieczności; nie długo wszyscy się tam znajdziemy i spowiednik Wasz i wszystkie siostry, da Bóg w wiecznej szczęśliwości. Bądźcie spokojne o Nią, o Zgromadzenie Wasze, przyrzeknijcie Jej, ze będziecie pracować tak jakby Ona chciała i pragnęła, jak do Was przemawia Swym przykładem, że testament, jaki Wam zostawiła będzie wiernie wypełniony. A wtedy spotkamy się Matko z Tobą tam gdzie się cieszysz w chwale wiecznej, gdy nas Pan zawoła. - Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz