Był grudzień 1848 roku. W Oktawie Bożego Narodzenia, w swoim drewnianym dworku przy ul. Brzóskiej 39 w Kozienicach państwo Gruszczyńscy oczekiwali narodzin drugiego dziecięcia. Było to małżeństwo, które wśród miejscowej ludności cieszyło się szczególnym szacunkiem i zaufaniem. W jednym ze wspomnień czytamy, że „wyróżniali się szczególniejszą sympatią ogółu dla swych cnót obywatelskich, celowali wszędzie swą nadzwyczajną sumiennością, prawością i szlachetnością swego charakteru”.
Pan Andrzej Gruszczyński był człowiekiem niezwykłej prawości, obowiązkowości i silnej woli; w gronie rodziny cieszył się ogromnym autorytetem. Natomiast jego małżonkę Józefę z Chrzanowskich, cechowała roztropność, zaradność, męstwo, zdolności wychowawcze i głęboka religijność. Jak pisze Ignacy Kozielewski, „była pięknym typem polskiej niewiasty, dla której miłość Boga była równa obowiązkom, a obowiązki obejmowały dom rodzinny, ale też w jego cichych ścianach niedostępnych dla wroga, kryła się Polska”.
W domu wyjątkowo pielęgnowano tradycje patriotyczne. Warto podkreślić, że w czasach świetności (XVI-XVII w.) Gruszczyńscy byli kasztelanami województwa wieluńskiego, sieradzkiego, gnieźnieńskiego, kaliskiego, nakielskiego. Brali oni czynny udział w życiu politycznym Polski – w swoich ziemiach podpisywali elekcję królów, itp. Z rodu Gruszczyńskich wywodziło się wielu znamienitych Polaków. Byli to m.in.: Jan Gruszczyński – biskup kujawski i kanclerz pomorski, a także bł. Wincenty Kadłubek (+1223) biskup krakowski, cysters, kronikarz polski. Wspomnienia i tradycje rodowe mówią o czasach rozbiorów i walk narodowowyzwoleńczych, gdy „dawali oni świadectwo odwiecznej prawdzie”. Państwo Gruszczyńscy Byli głęboko przywiązani do religii katolickiej, w rodzinie od kilku pokoleń szczególnie dbano o kult świętych (przede wszystkim czcią otaczano św. Józefa), o wierność modlitwie, o uczestnictwo we mszach świętych czy innych nabożeństwach liturgicznych, w domu rozbrzmiewał śpiew polskich pieśni. Także troska o świątynię była dla nich czymś naturalnym.
Ukazując atmosferę domu państwa Gruszczyńskich, z uwagi na temat tego referatu, w szczególny sposób należy spojrzeć, jak rozumiano w nim pojęcie wolności. Otóż, jak wynika z zachowanych wspomnień, źródeł i dokumentów archiwalnych – w domu Andrzeja i Józefy słowo „wolność” rozumiano właściwie. Nie miała ona bowiem nic wspólnego z samowolą, robieniem tego, co się chce, czy też z egoistycznym zaspokajaniem własnych zachcianek. Wolność była hartowaniem ducha, pokonywaniem egoizmu, postawą odwagi, stawaniem po stronie prawdy, nawet za cenę własnych korzyści, była utożsamiana z otwarciem na potrzeby bliźnich, nie uleganiem kompromisom. Była darem, który należało pielęgnować i ciągle zdobywać na drodze właściwych wyborów, wyborów wartości wyższych. Była drogą wierności ideałom i najwyższym celom. Ta krótko przedstawiona atmosfera panująca w kozienickim dworku Gruszczyńskich była więc wyjątkową kolebką dla ich potomstwa.
Oczekiwane drugie dziecię – dziewczynka przyszła na świat 31 grudnia 1848 roku. Na chrzcie świętym otrzymała imiona: Sylwestra Józefa Kazimiera. Od najmłodszych lat Kazimiera była starannie wychowywana. Świadectwa stwierdzają zgodnie, że w dzieciństwie otrzymała surowe wychowanie. Rodzice wpajali jej poczucie obowiązkowości i dyscypliny, rozbudzali w niej ducha patriotyzmu, uwrażliwiali na to, co dobre, szlachetne i prawe. Pod czujnym okiem matki wdrażana była w obowiązki domowe, zaś ojciec uczył ją czytania i pisania. Był wymagającym nauczycielem i surowo napominał za wszelką niedokładność.
Kazimiera, mówiąc potocznie, była dzieckiem żywym, ciekawił ją świat i podobnie jak inne dzieci przeżywała też swoje okresy buntu. Kiedy miała rozpocząć naukę w szkole powszechnej i rodzice przekazali jej tę wiadomość, próbowała bronić swej dotychczasowej wolności, chcąc przekonać ojca, by podarował jej „jeszcze jeden roczek”. Jednak jej prośba nie zmieniła decyzji rodziców. Początkowo nie chciała się uczyć. Aby zmusić Kazię do nauki państwo Gruszczyńscy, ubrali ją w gruby worek, oświadczając, że będzie go nosić na stałe, jeśli nie zmieni swego postępowania. Można powiedzieć – dostała lekcję wolności. Płacząc, przepraszała rodziców i przyrzekła poprawę. Odtąd skończyły się kłopoty szkolne. Uczyła się pilnie i szybko dorastała. Po dwóch latach nauki w szkole przystąpiła do pierwszej spowiedzi i Komunii Świętej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz