Listy do s. Józefy Żychlińskiej (1)

1.15.(63)

Pewno tam pomyślałaś: zapomnieli o moich imieninach. Pamiętałam, ale przyczyną (tego jest) moje niedołęstwo, dziś wszystko męczy, ale mnie też to męczy, że Ci nie powinszowałam. Już kiedyś zaczęłam i na tym się skończyło. Czy wcześniej, czy później, zawsze jedne życzenia i pragnienia dla Twego dobra, abyś więcej pracowała nad życiem wewnętrznym, więcej modlitwy, która wiele może. Wmawiasz w siebie, że nie możesz, nie umiesz, tym sposobem ustajesz na drodze rozpoczętej. I dokąd wtedy zajdziesz? – niedaleko, a nawet może i wracasz z tego traktu, na który Cię łaska Boża, światło Ducha Świętego w czasie rekolekcji wprowadziło. Siostro, jak to błogo pracować nad pokonaniem swej natury, jakąż pociechą zwycięstwo! Jak nas to zbliża do Pana Jezusa i nowe łaski sprowadza. Weź się do tej pracy; póki żyjemy, nigdy za późno. Ale spiesz się, módl się i módl.
23 III (bez roku)

1.15.(64)

(--) Boli mnie, żeś taka moralnie pognębiona, że nie możesz nic znieść. A za co będzie zasługa? A pewno chciałabyś tam u Pana Jezusa mieć depozyt. A cóż ja musiałabym powiedzieć wobec tylu, tylu trudności. A czy Twoje jęki nie dotykają mnie też? Przynajmniej jedna Leosia nie narzeka i opowiada, że ma dobrze, i mówi, że na ogół tam dobrze jest – i to pociecha.
Co do s. Tekli, ona cudownie trzyma się u Ciebie i więcej jej pomagają wygody, serce, jakiego tam doznaje, niż pobyt w Rudce, ponieważ nie jest do uleczenia. Tylko wygodą podtrzymywać. Bolesławie zrobili operację, ta się udała, już zagojone, ale przecież gruźlica już dowiedziona, więc znów gorączkuje, itp. Gdzie taką podziać? Przecież strach, aby kto nie złapał. Naturalnie, jak wydobrzeje, pojedzie do Kozienic – czy nie lęk o drugie, jak przyjadą na wakacje? Choć obecnie jest mieszkania więcej, ale to wszystko mało, łączą się. Czy ja mało mam kłopotów, a Ty jeszcze jęczysz! Niedobra Józia, zamiast biedną Matkę pocieszyć, dokłada jeszcze. Jutro przyjedzie Stasia, też chora, aleć wszystko z ręki Bożej Co do szpitala, to nie mam innego zdania, nad to, jak już powiedziałam, że dopóki jesteście w gmachu Kindlera, to ja nie mam co do tej kwestii podnosić, a jakieś mam przeczucie, że szpitala nie zwiną. Podobno masz dwie jakieś praktykantki i to dobre, bo kogóż ja przyślę? U nas już chyba prywatne dyżury skasuje się, bo nie będzie kogo posłać. Do Wilna lada dzień zawołają o Gerardę, kto na jej miejsce? – a chorych jak nigdy chyba, przepełnienie. Tyś mi najęczała, ja Ci też na ten temat odpisuję. Pocieszmy się wspólnie ufnością w Bogu.
9 V (bez roku)

Wedle życzenia posyłam s. Rózię. Rzeczywiście ma ona swoje, to prawda, ale też i drugą stronę wartościową, bo wiernie Panu Jezusowi służy i ma przywiązanie do Zgromadzenia, to ważne, a resztę trzeba wspomagać dobrym przykładem i dobrą radą. Od Starszej wiele zależy, czyli obecnie od Siostry, bo dopóki s. Natalia nie wróci, to Siostra urzędowo ją zastępuje. Co tam słychać? Józieczka tak praktycznie teraz wszystko opisuje, że miło mi czytać. Proszę, niech częściej pisuje, również i jej towarzyszki. Irenka bardzo dawno nie pisała, a Matka zawsze rada od młodzieży mieć wieści szczere, proste, dziecięce. Wszystkie pozdrawiam, opiece Bożej oddaję.
16 X (bez roku)

1.15.(65).

Bardzo mi był Wasz list miły, że wszystko jest wprowadzone, daj Boże dalej. Przekonałyście się, jakie to są pożytki, jaki pokój duszy, jaka siła do dalszej pracy; ale dlaczego nie daje się rozporządzenia codziennego? Proszę o to stanowczo. Często nie umiesz, to jest na to sposób, prawda? Tylko chcieć. To już niedługo Twoje rządy się skończą, proszę dotrwać z godnością i oddać następczyni bez figli, tylko ze zrozumieniem rzeczy i spełnieniem mej woli.
Za gorącą kawę bardzo dziękuję, za serce, jestem przekonana, żeście to zrobiły z serca, więc tak jak bym piła. W piątek przejeżdżałam, patrzyłam, czy tam której przypadkiem nie ma. Ostatecznie byłam w Łodzi, może się poprawią. Wróciłam do domu w poniedziałek, Bogu dzięki szczęśliwie. Teraz, po tych hulankach, mam ogrom roboty.
Wszystkie pozdrawiam i serdecznie proszę, aby były dobre, ciche, kochające się i szanujące wzajemnie.
22 X (bez roku)

1.15.(66).

Wyjeżdżając, nie zdążyłem Ci odpisać, smutno mi było czytać, coś pisała o sobie, naturalnie, że bardzo dobrze i Bóg Ci za to łaski swej udzieli, żeś szczera. Ale, moje Dziecko, do czego to podobne, zawsześ była pełna nietaktów, ale przecież teraz już czas poważniej patrzeć, a przecież takie dobrowolne szkodzenie sobie, narażanie zdrowia, to grzech. Wiem, że tam trudne warunki, to módl się, aby Cię Bóg chronił od upadków, czuwaj nad każdym słowem, nad każdym wejrzeniem, wznoś często akty strzeliste, odmawiaj „Pod Twoją obronę”. Tak się ratując, wyjdziesz cało, nic nie stracisz na duchu, ale zyskasz. Na drugi raz zapamiętaj te rady, a może jeszcze i dziś Ci się przydadzą, bo nie wiem, czyś wróciła, czy jeszcze tam jesteś. Bojowaniem jest życie nasze, nigdzie bezpieczni nie jesteśmy. Modlitwa, życie wewnętrzne, uznanie swej nędzy i ufność w pomoc Bożą, to nasz ratunek, to nasza twierdza, tam się więc chroń, a ja o Ciebie będę spokojną. I sama uczujesz się szczęśliwą, czego Ci życzę, polecając opiece Bożej.

1.15.(67).

Jestem Ci dłużna odpowiedź, aż mi przykro, że ja zalegam. Postaram się drugi raz tego nie zrobić, bądź co bądź, miałam trochę pociechy, żeś choć trochę chciała uczynić zadość postanowieniu. Zaręczam Ci, że tak w złe, jako i w dobre można się wdrożyć. Więc teraz czekam dalej dokładniejszego sprawozdania z czynności Twoich. Pisz szczerze, ufnie, prosto, z chęcią wynagrodzenia za uchybienia i z pragnieniem nagrodzenia Panu Jezusowi tych zawodów, jakich od swych wybranych doznaje. Ale wiemy, że Pan Jezus zawsze gotów nas przyjąć, a Serce Jego z ostatniego aktu raduje się, oby tylko było szczere i gorące postanowienie, że już zacznę i muszę przy łasce Bożej być inną.
Boże, błogosław na szczerą i wierną pracę.

1.15.(68).

Co tam sobie Siostra myśli, że jak nie ma, tak nie ma listu. Może się mylę, że odpowiedź to: kiedy Matka nie pisze, to i ja nie będę. Po ludzku biorąc, to by uszło, tak powiedzieć, ale z ducha Bożego, to nie. Przeciwnie: „choć Matka nie pisze, to ja będę”. Ale jakoś Józia nie ma tyle siły ducha, aby się tej zasady trzymała. Moja Siostro Droga, smuci mnie Twój nastrój duszy, w której nigdy nie mogę dopatrzyć się swobody, szczęścia, jakie nam daje nasze powołanie, choćby nawet krzyż na krzyż spadał na nas, to uznając w tym wolę Bożą, radość z poddania się tejże woli powinna nas uszczęśliwiać, a u Ciebie, moja Droga, zawsze jest jęk niewolnicy przyciśnionej. Smutne to, bo Ci to tamuje drogę do postępu, do rozwinięcia życia wewnętrznego, do korzystania z praw przez powołanie nam danych. Wierzaj, że to są wszystko następstwa, że mało wchodzimy w siebie, mało się wyrzekamy, a przeciwnie szukamy siebie. Życzę Ci więc przy Zmartwychwstaniu Pańskim odrodzenia, a tym samym odetchnienia swobodnym duchem, który rodzi się z ducha ofiary. Żyj dla Boga, a Bóg będzie zawsze z Tobą.

1.15.(69).

Cóż ja Ci napiszę, czy ja Ci co innego napiszę nad to, com powiedziała? Ty wiesz i pamiętasz, tylko nie masz siły pracować nad sobą, ale w tym nikt nas nie zastąpi, a im więcej oświecenia, tym więcej odpowiedzialności przed Bogiem. Na duchu nie upadaj, zawsze ufaj, ale też i staraj się poprawić. Mów mniej, to będziesz mieć więcej czasu na wszystko. Módl się gorliwiej, a wszystko Ci będzie łatwiej.

1.15.(70).

Tutaj już uczciliśmy uroczystość świętego Józefa, nawet Tobie przed Bogiem powinsowały wszystkie, a obecnie według tamtejszego obchodu przesyłam życzenia. Ale czegoż Ci życzyć? Aby ten duch łaską Bożą wskrzeszony trwał ustawicznie, podnosząc się tylko w zapale i gorliwości. To są moje życzenia i pragnienia. Ale niestety, z listu ostatniego inny powiew, Józiu! Czyż jeszcze uzbrajasz się w narzędzia raniące to Serce Jezusa, które Cię tak ukochało? Przypomnij sobie te chwile nawiedzenia Pańskiego, cudowne, przypomnij sobie zobowiązania i gotowość do ofiary, oby tylko jeszcze uzyskać miłosierdzia Boże – a dziś? O, ja odczuwam Twego ducha i boleśnie mi, a Ty nie zaprzeczysz mego przeczucia, boć wyraźnie napisane. Że piszesz, to nic złego, lepiej, aniżeli byś kryła. Zresztą to się ukryć nie da, dobre i złe spod kamienia wypuści kiełek i ujawni się. Proszę Cię więc, ocknij się, orzeźwij w dniach Męki Pańskiej, abyś z weselem ducha mogła zaśpiewać Alleluja.

1.15.(71).

Pierwszy raz w życiu napisałaś list z jakimś zastanowieniem, cechuje go pewna myśl i powaga. Może to początek ku lepszemu. Daj to Boże, i całym sercem życzę; o notesikach przypominam – ale, aby tam nie była spełniona forma, tylko niech będzie traktowane jako zasada i środek leczniczy. Przekonasz się, ile Ci to przyniesie prawdziwego pożytku. Jeszcze raz proszę do tego się zastosować. Królestwo Boże gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je. Więc i Ty, Droga Siostro, zadawaj sobie gwałt. Ustawy pokazywać nie potrzeba bez upoważnienia nikomu. Odczuwam i głęboko nawet czuję ten Wasz brak osób, a dodać nie mam nikogo, choćby za pieniądze, aby był ktoś pewny i odpowiedni (--). Módlmy się, aby nas było więcej, a te co są, aby były dobre, gorliwe, a wtedy i Bóg błogosławić będzie.

1.15.(72).

Miałam zamiar już nie odzywać się do Ciebie, widząc, że wszystkie me prośby, napomnienia, a Twe przyrzeczenia nikną w słowach, a upór zostaje niczym nie przełamany, ze stratą Twej duszy. Przypomnij sobie, ile razy prosiłem, mało prosiłem, błagałam, abyś prowadziła swój rachunek codzienny – przy okazji zdawała sprawę. Okazji nie brak, ale z Twej strony nie wykorzystana, najwyżej jakiś żarcik – lubię żarciki, owszem, ale we właściwej porze. Rok za rokiem idzie, już dobiegamy mety, a rady, napomnienia – bez skutku. Bardzo mnie to boli. Dziś po raz ostatni moja prośba zalecająca, abyś codziennie nie na świstkach, ale w notesiku, kategorycznie według daty prowadziła Twój rachunek. To żadna wymówka „nie umiem”. Masz, moja Droga Siostro, dość jasny umysł i umiesz rozróżniać co złe, co dobre. Bóg nie żąda więcej nad to, co możemy. Porachuj się tylko codziennie, z jakim duchem odbyte ćwiczenia, jaki stosunek do starszych, czyś drugim czegoś krytycznie nie opowiadała, albo nawet swym gestem nie wykazała, czyś się starała być na wspólnych ćwiczeniach – przypuszczam, że dziś nie mogę, ale jutro pójdę. Czyś czegoś samowolnie nie rozporządzała, czyś bez pozwolenia nie wyszła, słowem, czyś postępowała w duchu posłuszeństwa, do czego jesteś obowiązana, itp. Jak zaczniesz, to coraz jaśniej Ci się wszystko przedstawiać będzie. Powtarzam, że po raz ostatni o to proszę. Jeżeli dokładnie nie będzie prowadzone, przyrzekam Ci, że gdy przyjedziesz, a nie będzie spełnione według zalecenia, to już mnie nie szukaj, ale obierz sobie którą inną, bo ja za Twą duszę odpowiadać nie mogę. Może Ci ten list przykry, ale masz w tym jeden z dowodów miłości mej dla Ciebie. Z góry ostrzegam, aby potem moje zachowanie nie było niespodzianką. Całym sercem pragnę Twego dobra, Twego postępu, nadziei nie tracę. Bogu polecam, modlę się jak umiem o łaski nam potrzebne, modlitwie się polecam.