Listy do s. Magdaleny Łazowskiej (2)

1.7.(20)
(--) Pisze s. Teresa o wyjazd do M-i; przecież w roku zeszłym, już w ostateczności, na pociechę, że Piotruś zginął, była posłana. Każda propozycja o wyjazd do rodziny to dla mnie gorzki karmelek, bo to wbrew zasadzie. Możesz kartkę do Sióstr przeczytać i oddać dalej. O to samo pisze Maj Rózia; już nie ma sił na te odpisywania. Proszę to ustnie załatwić i w tym tonie, jak piszę do Teresy, załatwić. Jeżeli mogę pozwolić, niech tu na parę tygodni przyjedzie. Co do Werusi, już mnie o to dokumentnie atakowała s. F., aby jej pozwolić. Znacie obydwie, pod naciskiem powiedziałam, niech jedzie. Naturalnie, że szalone koszta, ale jestem bez wyjścia. Dalej, pisze s. Stefania Żabicka, ma zamiar Pasiuk pozwolić do rodziny, bo jak była w Warszawie, skąd bliżej, to było niemożliwe. Naturalnie nie pozwoliłam. A toż same spacery! (--)
2 VIII (bez roku)

1.7.(21)
(--) To dla Ciebie – postanowienia s. Władysławy o wyjazdach bardzo mnie zasmuciły. Jakie to zrozumienie ducha? Bo gdyby powiedziała, że prosi, abym ją zaofiarowała do Matki Bożej, to rozumiem i pewno nie odmówiłabym; ale, że ona takie czyni postanowienia i dla danych fundacji – do czego to podobne, to nie może być miłe Panu Bogu. Ona ma prawo zrobić postanowienie odmienić się, być gorliwszą itd.; to pojmuję, skuteczne i Bogu miłe, stanowi pewien rodzaj restytucji, uznania, wyznania – ale takie fundacje? Kto? Dziwiłam się, że Siostra jej nie zwróciła z punktu uwagi i jeszcze mnie w dobrej wierze donosi. Proszę mnie zrozumieć i jakoś do porządku w danej chwili przyprowadzić. Osobno nie pisze, może pocztą. Pozdrów ją najserdeczniej, ale o tym nie wspominaj ode mnie, tylko kiedyś od siebie. Tak Elżbietę, jak Władzię od siebie ofiarowuję do Częstochowy, jak będą zdrowe. Może sama z nimi pojadę. Mam jeszcze jeden mój ślub, gdy z Anną było bardzo źle, a dr Ch. już stracił nadzieję, ten ślub zrobiłam. Ona rychło wyzdrowiała, a ja dotąd w długu (--).
8 X (bez roku)

1.7. (22)
Więc już jutro 11/12 jedziecie. Boże, błogosław i dopomóż, aby te strome drogi wyrównały się. Odczuwam wokół przykre warunki. Tych przykrości przeważnie same sobie najwięcej wytwarzamy, przez brak zrozumienia i uznania we wszystkim woli Bożej. Każda z osobna z tego źródła czerpie kielich goryczy, a od niej zależy zamienić go w uzdrawiającą krynicę. Modlę się i modlić się będę. Wiele nad tym cierpię, bo jakąż to jest cechą zakonu – bardzo smutną; a zakon, to raj na ziemi.
W przytułku należy zrobić spis inwentarza, choć nic nie ma, ale to, co jest. W oftalmii przy zmianie sióstr był dokładnie zrobiony, to przy wizycie tylko kontrola. Jest tam dość zajęcia, a rada tym, aby Siostra mogła prędzej wracać, byśmy tu wzięły się do uporządkowania różnych papierów, bo wizyta ks. Biskupa może nas zastać nieprzygotowane. Po wtóre, że ja się czuję bardzo marnie, ledwie ciągnę, zapewne niemylne przeczucie, że to ostatnie moje rekolekcje. Oby mi Bóg dopomógł, o ile mogę, dobrze odbyć i na śmierć się przygotować. Polecam się modlitwie wszystkich i wszystkie serdecznie pozdrawiam. Błagam, aby usiłowały wprowadzić ducha zakonnego. Od każdej jednostki to zależy; nie oglądajmy się na drugich, tylko każda z nas na siebie.

1.7. (23).
Nie wiem, czy się zobaczymy na płatku, ale wątpię, przeto posyłam Ci opłatek, a z nim serdeczne życzenia łaski Bożej – ale Ci tej nie brak – Bóg Ci daje światło, a czymże to jest, jak nie łaską. Życzę Ci: pracy usilnej z tą łaską Bożą, być wierną natchnieniom Bożym, liczyć się z darami Bożymi, bo ciężki rachunek za zmarnowanie łask Bożych.
Strucelkę Mamie poślę, bo inaczej nie byłoby świąt. Wyobraź sobie, że p. Glogier prosił o dyżur dla swej ciotecznej siostry w Jeżewie – naturalnie, że dałam. Ale szczęśliwie, bo zaraz wróciła, gdyż chorej przeszło. Sam ją zawoził.
Kiedy też Siostra wróci? Ale widzę, żeś wzięła na świętą roztropność, bardzo mnie to cieszy; oby też i na wytrwałość. Bogu polecam całym sercem.
23 XII (bez roku)

1.7.(24).
Twój list zrobił mi prawdziwą pociechę. Widzę w nim ducha, którego pragnę, aby się ustalił, posłuszeństwa i wzajemnej miłości. Gdy to będzie, będzie też błogosławieństwo Boże. Nie wiem sama, na co najpierw odpowiedzieć, po kolei, co się wpierw nasunie na myśl. Z rewizytami Ks. Dziekanowi, dajcie sobie pokój, u nas tego nie ma w modzie. Na pożegnanie pojedziecie i dosyć. Ks. Dziekan pewno za złe nie weźmie, a nawet jak by kiedyś był Ks. Dziekan, to z prostotą, jako starsza, możesz mu powiedzieć jakoś zgrabnie, i będzie dobrze. A czy w Warszawie chodzimy? Wtedy, gdy mamy interes, więc i tam tak być może. I żadnych prezentów, bo z tego są potem tylko plotki.
W obecnych warunkach ten przytułek dzieci musi zostać pod waszą opieką, ale bezwarunkowo dwie siostry za mało. Może, jak to proponowała s. Władysława, oną Julcię Furmanik – miałaby z niej pomoc. Jeżeli się to nie da, to ktoś inny na trzecią stałą musi być dodany. Chorych będzie coraz więcej. Ambulatorium, przytułek, a ćwiczenia, o co błagam, aby były wszędzie; więc dwie nie wystarczy. Bezwarunkowo i to zaraz postawić jako fakt stanowczy – szpital ten będzie miała przyszłość, a bardzo mi miło, że ludzie za nami. Wszystko coś dotąd zrobiła bardzo dobrze, w duchu moim, toteż mam nadzieję, że tam będzie dobrze. O, jakaż to moja pociecha! (--) S. Władysława niech podpisze inwentarz, porządnie sprawdzony. Moja Najdroższa, proszę na wszystko, le tylko możesz, zaprowadź systematyczne prowadzenie książek ambulatoryjnych, boć z tego muszą być raporty do naszego Towarzystwa: dochody i rozchody – i ilościowo itd. To, co tam pisze s. Balbina, jak było dawniej, że notowały ofiary w naturze, to tylko dla siebie, tak być może, ale nie dla ksiąg tych urzędowych. Obmyślcie wspólnie cenę biletu, cenę lekarstw. Jak będzie w Ambulatorium s. Walentyna jako naczelny, s. Balbina sekretarka i Józefina do pomocy, to może być porządnie prowadzone. Przy tym niech się drugie nie mieszają (--). Bogu dzięki, że z wszystkich Waszych listów wieje duch swobody i miłości wzajemnej. O Boże, utrwal to!
(--) Żakiet posyłam. Moja Droga, dopilnuj, żeby każda ciepło chodziła; czy one uczciwie się wybrały na chłodne dnie, nic teraz nie mogę skontrolować. Niech jedna drugiej pożyczy, aby chodziły ciepło i wracały ciepło. Nie liczyć na to, że to koleją, boć przystanki są zimne. Obejrz tam, jeżeli nie mają, to może jeszcze kto pojedzie, to bym przysłała (--).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz