Ostatnie przemówienie - po przyjęciu sakramentu chorych (28 VIII 1927)

Moje siostry, zaczynamy nową epokę... Ta ceremonia dzisiejsza powinna odnowić was na duchu; pobudzić do życia prawdziwie zakonnego, do wdzięczności za łaskę powołania. Pamiętajmy o tym, że przecież Bóg powołał nas bez nas, że tak się Mu podobało. Dlaczego na rekolekcjach każda odczuwa, co to za wielka łaska powołanie, bo wtedy każda w skupieniu wnika w siebie i słucha głosu Bożego. Ale żebyście wiedziały moje drogie, jaka to ciężka odpowiedzialność za niezachowanie zakonu. Niczego nie pragnę, jak tylko żebyście były prawdziwymi zakonnicami, żeby zakon był zakonem. Więc, moje siostry, każdego ranka, w nocy gdy się przebudzicie, dziękujcie Bogu za łaskę powołania i utwierdzajcie się w duchu zakonnym. Wolą moją jest, wiedzcie wy „stare”, żebyście w ustawie nic nie zmieniały, nowego nic nie wprowadzały, do ducha świata jej nie zastosowywały, bo na świecie wszystko może się zmienić, ale Ewangelia i wartość ślubów nie zmieni się. Nie robię wam wymówki, ale już nieraz obiło mi się o uszy, że przecież tak byłoby lepiej; albo że już mój stan czy urząd tego wymaga. W ustawie macie wszystko jasne, prosto wytkniętą drogę, gdyż nasz I-szy Fundator O. Honorat wymodlił sobie, wyprosił poznanie woli Boże; gdy ją spełnimy, będąc wierne ślubom naszym, to czeka nas niebo. A jaka ta wola Boża, to my wiemy: są to trzy śluby: posłuszeństwa, ubóstwa, czystości. Wiecie z ustawy, że przełożeni zastępują wam miejsce Boga, a gdyby Pan Jezus na moim miejscu leżał i mówił to co ja wam mówię, to na pewno każda z was chciałaby jakim rylcem wyryć, wypalić te słowa na sercu swoim. Zachowujcie śluby wasze. Bądźcie posłuszne przełożonym waszym. Ulżyjcie im tego ciężaru przez chętne posłuszeństwo, gdyż trudny ich obowiązek – nie tak, żeby przełożona była zmuszona liczyć się z nami, stosować się do waszych upodobań i zachcianek – a będziesz miała to zadowolenie, że jestem tam, gdzie Bóg chce; idę tam, czy posyłają mnie, gdzie Bóg chce. Przełożeni są dla was drogowskazami. Nie patrzcie na ich błędy, bo ludźmi są, wady mają i borykają się z nimi; chcą się poprawić, ale życie nie może być bez upadków. Słuchajcie czego was uczą i co polecają. Bądźcie posłuszne. Nie krytykujcie przełożonych, nie tylko generalnej ale każdej, czy to ekonomki, czy westiarki, czy przełożonej nad domem, czy jakikolwiek urząd mającej. Przełożona ma snopy walk. Nie mówcie: a tę to matka więcej kocha, ta ma więcej względów. Nie, wszystkie jednakowo kocham w Bogu i dla Boga. Tak samo inna przełożona was kocha. Jesteście mi najdroższą i najbliższą rodziną. Nie pamiętajcie nic złego. Teraz mam walkę; wyrzucam sobie, może tej nie objaśniłam, może tej nie nauczyłam, może innej czego odmówiłam? Módlcie się za mnie i poprawcie się – to mi ulży. Zostawiam was niewiele, ale liczniejszą gromadkę niżeli Pan Jezus zostawił, a jednak czego dokazali? Niech każda z was tu obecnych wyniesie ten żar i rozżarza go dalej, aż zamieni się w płomień wielki. Co do ubóstwa, to sam Ojciec św. powiedział, że gdzie nie jest zachowane, tam musi nastąpić upadek ducha zakonnego i całego zgromadzenia. Najlepiej poprzestajcie na tym co wam dają. Co do trzeciego ślubu, to może bywa najmniej upadków, ale pomimo to  co dzień oczyszczajcie uczucia wasze z różnych upodobań i przywiązań, choćby to były bardzo nieznaczne. Codziennie uprzątajcie, wymiatajcie z serc wszystko co tchnie światem. Przygotujcie Panu Jezusowi mieszkanie, aby chętnie w nim przebywał.