Kazanie z 4.03.2005 r.

Homilia O. Tadeusza Sitko, Redemptorysty w dniu Imienin Matki Kazimiery Gruszczyńskiej 4 marca 2005 roku (I piątek miesiąca) godz. 18.30, w Domu Głównym, Warszawa, Wilcza 7.

Mszę św. odprawił i homilię wygłosił O. Tadeusz Sitko
Słowo wprowadzające
I-szy Piątek miesiąca. Czcimy Serce Pana Jezusa - to przebite kiedyś na krzyżu, to pełne miłości dla nas.
Z tym Sercem spotkamy się w Najświętszej Ofierze, którą za chwilę będziemy sprawować.

Intencja Mszy św.:
„Dziękując Bogu za dar życia Matki Kazimiery Gruszczyńskiej i Jej posługę Kościołowi, Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek od Cierpiących pokornie prosimy o zaliczenie Jej w poczet błogosławionych”.
Msza św. odprawia się o św. Kazimierzu Królewiczu. Był on wielkim czcicielem Eucharystii.  Nieraz spotykano jak klęczał na stopniach przed wejściem do katedry. Przyzywamy go, jako Patrona dnia dzisiejszego, a równocześnie Patrona Matki Kazimiery Gruszczyńskiej.  I żeby on swoim wstawiennictwem także przyczynił się do tego,  by nasza Matka była wyniesiona na ołtarze.

Homilia
Gdy wkroczyliśmy w III-cie millenium chrześcijaństwa, papież, którego hasłem wyjawionym na początku jego Pontyfikatu były słowa: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi” - chciał byśmy programy duszpasterskie, i formacji kapłańskiej i zakonnej wiązali
z Chrystusem.
I tak: mieliśmy poznać Chrystusa, żeby mocniej w Niego uwierzyć, mieliśmy umiłować Chrystusa i tą Miłością przejąć się całkowicie. O tej Miłości słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. I wreszcie mieliśmy naśladować Jezusa Chrystusa. Cały rok tej pracy poświęcony. Rok obecny jest rokiem nadziei. W programie przygotowanym przez Episkopat Polski mamy takie hasło na rok obecny: „Głosić Ewangelię nadziei.  Celebrować ją i służyć jej”.
Oczywiście „Ewangelię” rozumiemy szerzej. Pojmujemy ją nie tylko jako prawdę, ale jako samego Chrystusa, który nas prowadzi do Pana Boga.
Nadzieja - jakże ważna w ludzkim życiu. Doszło do tego, że bardzo wielu ludzi - dziś w świecie postępu, rozwoju, żyje bez nadziei.
I tak - jeden z naszych pisarzy - jest to Różewicz - wypowiedział się w ten sposób:
„Człowiek współczesny - to ssak, który rodzi się bez miłości, żyje bez wiary i umiera bez nadziei”. Tragiczne słowa, ale w dużej części jakże prawdziwe. Ludzie początkują swoje życie jakże często bez miłości. W przypadku jakiejś pożądliwości tylko albo z probówki - nie ma mowy o żadnej miłości.
Żyje bez wiary - a jeśli nawet ma jaką taką wiarę, to ta wiara jest za słaba, aby nadawać kierunek ludzkiemu życiu. I umiera bez pełni nadziei.
To samo wypowiedział Arystoteles w świecie starożytnym. Tak, bez nadziei nie można żyć. Dlatego pewne opowiadanie, jakże jest słuszne, które mówi, że gdy ludzie zrezygnowali
z cnót, a
weszli w grzechy, to cnoty zrezygnowały z pobytu na tym świecie.  Idą do Pana Boga. I Bóg je wszystkie przyjmuje po kolei. A to wiarę, a to miłość, a to sprawiedliwość. Wszystkie cnoty. A na, końcu przyszła nadzieja. I Pan Bóg, gdy wszystkie wcześniej przyjął - to nadziei nie przyjął. Kazał jej wrócić.  Bo jeśli na ziemi będzie nadzieja - to inne cnoty również. A jeżeli nadziei nie będzie - to cnoty nie wrócą. Piękne powiedzenie. Jakże nam nadzieja potrzebna. W życiu osobistym i społecz­nym wszystkich ludzi.
Jeżeli by ktoś stracił nadzieję, to idzie w zniechęcenie, to idzie w depresję, to idzie
w
samobójstwo. Ile dziś mamy samobójstwo! W życiu małżeńskim jeżeli nie ma zaufania męża do żony, żony do męża, to jakie to małżeństwo?! W życiu rodzinnym, jeżeli dzieci nie mają zaufania do rodziców, a w wielu wypadkach tak jest - rodzice nawet są pozbawieni praw rodzicielskich - to jaka to rodzina? W życiu społecznym - jeżeli podwładni nie mają zaufania do władzy, dziś to zaufanie zeszło prawie do zera.  Jaka to przyszłość Ojczyzny? Jaki to patriotyzm? Jaka to praca nad wartościami społecznymi?
A w życiu religijnym. Do Boga ukierunkowują nas trzy cnoty teologiczne. Wiara, nadzieja i miłość. Wiara, nadzieja, miłość. Ale jeśli prawdziwa jest wiara, jeżeli prawdziwa jest miłość to potwierdzeniem tego jest pełne zawierzenie Temu, któremu się wierzy i Temu, którego się kocha. Czyli nadzieja jest potwierdzeniem wiary i miłości. Jest efektem wiary
i miłości. W życiu religijnym nie można ograniczać się
tylko do wiary i do miłości. Konieczna jest nadzieja w dążeniu do Boga i w kontak­tach z ludźmi. W życiu kapłańskim. Jeżeli by kapłan stracił nadzieję, no to będzie beznadziejnym kapłanem. W życiu zakonnym - gdyby nie było nadziei - no to po co pozostawać dalej w murach klasztornych?
Jeżeli by nie było nadziei na otrzymywane łaski i korzystanie z tych łask, jeśli by było brak nadziei - to praca dla innych jest jakaś bezowocna. Jeżeli by nie było nadziei na pewne zbawienie, to po co p o zostawać w klasztorze? Działalność jest bezowocna jeżeliby nie było nadziei na wieczne zbawienie. Bez nadziei życie zakonne nie ma sensu.
W programach duszpasterskich mamy uzasadnienie nadziei. Po prostu nadzieję naszą trzeba opierać najpierw na Bogu i skierowywać do Pana Boga.
W świecie starożytnym, Stary Testament to potwierdza, wędrujący Izraelici z Egiptu do Ziemi Obiecanej mieli nadzieję. Mojżesz miał nadzieję, że mimo grzechów - błagał
o przebaczenie tych grzechów - doprowadzi tych, co wyprowadził z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Psalmy - one są, modlitwami pełnymi nadziei. Trzeba więc ufać Panu Bogu, Jego Miłości, Jego Opatrzności.
Właściwie wszystko, co się dzieje na świecie i w naszym życiu, im dłużej będziemy żyć to się przekonamy - zależne jest, od Pana Boga. A Bóg jest ojcem. Trzeba Mu ufać.
Ufność naszą trzeba pokładać w Jezusie Chrystusie. I znowu - w programach duszpasterskich mamy uzasadnienie dlaczego? Bo Jezus Chrystus jest godzien tego, jako Bóg i Człowiek. Jest wspaniałym Pośrednikiem między nami a Panem Bogiem. Gdyby był tylko człowiekiem - to byłby z nami. Gdyby tylko Bogiem to byłby tylko u Pana Boga. A tak jest i Bogiem i Człowiekiem. Łączy Boga z ludźmi. Wspaniały Pośrednik.  Nie ma lepszego - trzeba Mu zaufać.
Trzeba też zaufać Ewangelii. Jest to prawdziwa nauka o ludzkim życiu. Radosna Nowina o naszym życiu. „Ja na to przyszedłem na świat, abym dał świadectwo Prawdzie”. Pan zna pełną prawdę o nas i nam ją przekazuje. A ta prawda jest radosna. I godna zaufania. Trzeba nam zaufać życiu Jezusa Chrystusa. Bo gdy pytamy się jak żyć – tam mamy czytelną, odpowiedź.
A jakie wzory mają ludzie, gdy pytają o receptę na życie. Mają nędzne wzory. Jakie nauki o życiu? Te nauki kładą człowieka w błoto. Chrystus ukazuje życie święte.  „Dałem wam przykład”. Bez grzechu, życie pełne cnót. Wspaniałe życie.
I Dzieło Odkupienia. Dokonał go Jezus Chrystus, gdy umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. To dzieło prowadzi dalej przez Kościół św. Gdyby nie to dzieło, bylibyśmy grzeszni. Odpokutowalibyśmy sami? Nigdy. I przez to Dzieło mamy powrót do nieba, możliwość zdobycia nieba. Bo niebo jest otwarte. Mamy wszystkie łaski do dobrego życia. I mamy łaskę, która nas uświęca. Trzeba nam zaufać Chrystusowi i Kościołowi św., któremu Chrystus dał władzę nauczycielską, kapłańską.
W pewnym sensie, my kapłani należący do zgromadzenia zakonnego i czcigodne siostry powinniśmy zaufać i Zgromadzeniu, do którego należymy. Bo powstało ono z natchnienia Ducha Świętego. Bo ma te charyzmaty, czyli potwierdzenie działania Ducha Świętego. Ma tych Założycieli, którzy nie z własnej woli, ale z polecenia Kościoła i z woli Jezusa Chrystusa powiedzieli - pójdziemy za Jezusem Chrystusem. Mamy też specjalne łaski w tym Zgromadzeniu nam bezpośrednio przekazywane, że możemy temu Zgromadzeniu zaufać. I mamy wspaniałą pracę wytyczoną przez cel apostolski.
Św. Kazimierz - dzisiaj go czcimy. Był on Patronem Założycielki Waszej, tego Zgromadzenia. Ileż w jego życiu jest zaufania. To słowo Boże, któreśmy czytali - to pierwsze ze Starego Testamentu i słowa Ewangelii można zastosować właśnie do św. Kazimierza. Od samego początku, religijnie wychowany, ukierunkował swoje życie do Pana Boga.  Zaufał Bogu.  Zaufał Jego łasce.  I tą ufnością prowadzony prowadził wspaniałe życie osobiste. Złożył ślub czystości.  Chciał całkowicie należeć do Pana Boga. Gdy dorastał - ojciec jego przebywał w Wilnie - kazał mu rządzić w Krakowie. Gdy ojciec jego przebywał w Krakowie, wysyłał go do Wilna, żeby tam rządził Księstwem Litewskim.  I pięknie rządził. Dbał przede wszystkim o sprawiedliwość. A nawet ojca prosił, aby sprawiedliwością, kierował się w stosunku do podwładnych. A nade wszystko wybrał sobie jedno zadanie, opiekować się biednymi, chorymi, cierpiącymi, umierającymi.  I o to starał się przez swoje życie. Żył krótko - 26 lat. Swoje życie, działanie opierał na łasce Bożej, na Jezusie Chrystusie, na Eucharystii.
„Omni diae per Mariae”. Te słowa św. Bernarda ciągle powtarzał. Gdy otwarto jego grób, to ciało było nieskażone. Przy jego głowie znaleziono tę piękną modlitwę: „Omni diae per Mariae”. Ufał Bożej łasce. Ufał Bożej Matce. Właśnie dlatego, że nie liczył na siebie. Raniutko, gdy inni spali, wychodził do katedry. Gdy drzwi były zamknięte modlił się przed zamkniętymi drzwiami. Adorował Pana Jezusa. Modlił się o moce Boże, aby wypełnił swoje zadania. W Bogu pokładał nadzieję.
Chorował na gruźlicę. W młodym wieku musiał się pożegnać z tym światem. Zrezygnował z zaszczytów i z całą ufnością przeszedł na drugi świat. Jest on Patronem dla Waszej Założycielki. W Jej intencji odprawiana jest Msza św.
Matka Kazimiera.
W związku z obecnym programem duszpasterskim jak i w związku ze świętem dnia dzisiejszego - św. Kazimierzem, który tak ufał Panu Bogu - musimy przyznać, ile było zaufania w Jej życiu. Zaufania do Chrystusa i to Ukrzyżowanego, zaufania do Eucharystii, do Matki Bożej, do Patronów Zgromadzenia. Ile było tego zaufania w Jej życiu osobistym. Odpowiednio wychowana przez rodziców jeszcze jako dziecko - w młodym wieku składa ślub czystości. Później ponawia go w wieku dojrzałym przed władzą kapłańską. Całą swoją wyobraźnię, całą swoją wewnętrzną wartość opierała na Bogu, na łasce Bożej. Na Eucharystii, Jak to czynił św. Kazimierz. Dlatego wszędzie urządzała kaplice: Przytulisko, Kozienice. Dbała o to, żeby siostry i ona sama mogły od Jezusa Chrystusa i to Ukrzyżowanego, składającego Ofiarę we Mszy św. brać jak najwięcej łask i na nich opierać swoje życie wewnętrzne.
A gdy zakładała Zgromadzenie. Nie było to łatwe! A jednak zaufała całkowicie Bogu. Dbała o jego zatwierdzenie, o jego rozwój. Jej życie jest pełne zaufania. Miała słabe zdrowie. Wiecie dobrze. Choroba gościła długo w jej organizmie, doprowadzając do zgonu. Była słaba fizycznie, a jaka mocna duchowo! Gdy szło o zatwierdzenie Zgromadzenia. Nie było to łatwe. Dwukrotna odmowa. A ona nie utraciła zaufania. Nie poddała się zniechęceniu. Zaufała Bogu.  Zaufała Kościołowi, zaufała władzy kapłańskiej, władzy nauczycielskiej, pasterskiej. Od spowiednika otrzymywała wiele natchnień i pewnych nakazów, zaleceń jak ma porządkować Zgromadzenie. I wreszcie, gdy kończyła to życie w Kozienicach.
Wybudowała świątynię, sprowadziła obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy do tej świątyni. Czciła bardzo św. Józefa. Od Niego doznawała wiele dowodów cudownej opieki.
A jak dbała o nowe placówki, aby wypełnić misję apostolską Zgro­madzenia! Z budzącym podziw rozmachem działania, otwierania nowych placówek. Przecież była związana ślubami
i przynależnością do innego Zgromadze­nia.  Ileż Ona dokonała przez początkowe i następne lata! Ile placówek. Wśród nich Anielin. Chciała, żeby w tym pięknym lesie, w tym uroczysku - można powiedzieć, żeby siostry znajdowały odpoczynek. Ten fizyczny i ten duchowy. By tam mogły jechać na rekolekcje. Żeby tam odnawiały swoją formację. Żeby tam odnawiały
i zwiększały swoją miłość wzajemną, zwłaszcza pod­czas wakacji. Przygotowywać sie do apostolstwa.
Rok nadziei. U św. Kazimierza, Patrona dnia dzisiejszego, jaśnieje nadzieja. Matka Kazimiera tak jaśnieje przed nami jako znak niezawodnej nadziei - opierała ją na tych wartościach pochodzących „z góry”. Za Jej przykładem i my powinniśmy ożywiać ciągle naszą nadzieję. Za przykładem św. Kazimierza i za przykładem Matki Założycielki opierajmy więc naszą nadzieję w życiu osobistym i w życiu naszego Zgromadzenia na działaniu apostolskim, w opiece nad chorymi, nad cierpiącymi - opierajmy - tak jak Matka Założycielka - na Panu Bogu, na Jezusie Chrystusie i to tym Ukrzyżowanym, na Eucharystii, którą mamy w każdym naszym domu, na Bożej Matce, zwłaszcza Tej Nieustającej Pomocy, na
św. Józefie, na innych Patronach.
I jeszcze na jednym. Matka Kazimiera tego oparcia nie mogła mieć. Nie mogła mieć i nie miała.  Bo nie mogła opierać swojej nadziei na sobie. Ale my możemy opierać naszą, nadzieję i nadzieję Zgromadzenia na Matce Założycielce, na Służebnicy Pańskiej - Kazimierze Gruszczyńs­kiej. Jeszcze jeden argument i podstawa naszej nadziei. A tym bardziej zwieńczona będzie ta nadzieja, jeżeli Matka Kazimiera przy wspólnym wysiłku będzie wyniesiona na ołtarze. Wtedy nadzieja nasza będzie spotęgowana.
Dlatego słuszne są te nabożeństwa, które odprawiamy, jak i to dzisiejsze, gdzie przez pośrednictwo Jezusa Chrystusa, przez pośred­nictwo Matki Najświętszej, św. Józefa i tylu Patronów naszych prosimy, abyśmy tę nadzieję, która ma fundamenty bardzo liczne, jeszcze mocniej można oprzeć na wyniesionej na ołtarze, daj Boże błogosławionej i świętej Matce Kazimierze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz