Rozmowa z s. Lucyną Czermińską CSFA, wicepostulatorką procesu beatyfikacyjnego matki Kazimiery Gruszczyńskiej
- Watykański dekret o heroiczności cnót matki Kazimiery Gruszczyńskiej została niedawno ogłoszony razem z dekretem Rozalii Celakówny. Co łączy te dwie Czcigodne Służebnice Boże?
- Matka Kazimiera Gruszczyńska wstąpiła do Posłanniczek Serca Jezusowego, pierwszego ukrytego zgromadzenia założonego w Zakroczymiu przez bł. o. Honorata Koźmińskiego. Z czasem ojciec Honorat polecił jej powołanie nowej wspólnoty. 26 kwietnia br. przypada 140. rocznica powstania naszego zgromadzenia.
Siostry Cierpiących to pierwsza nazwa zgromadzenia, w 1909 r. wraz z zatwierdzeniem wspólnoty przez Stolicę Apostolską siostry otrzymały nazwę Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Cierpiących.
Matka Gruszczyńska, podobnie jak Rozalia Celakówna, troszczyła się o chorych, była wielką czcicielką Najświętszego Serca Pana Jezusa. W 1921 r., idąc za głosem Kościoła w Polsce, zawierzyła założone przez siebie zgromadzenie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Mamy w kronikach świadectwo potwierdzające ten akt. Dokladnie zostało opisane, gdzie i w jaki sposób go przyjęto. Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek od Cierpiących w tym czasie wobec władz świeckich funkcjonowało pod nazwą Towarzystwo Pielęgnowania Chorych św. Józefa.
- Matka Kazimiera Gruszczyńska mówiła o sobie: jestem dzieckiem krzyża.
- Całe życie bardzo cierpiała, ciężka choroba niejednokrotnie na wiele miesięcy przykuwała ją do łóżka, nigdy nie było w niej buntu, przyjmowała cierpienie jako dar Pana Boga. Niosła też pomoc każdemu potrzebującemu człowiekowi, niezależnie od tego, jaką formę: fizyczną, duchową czy moralną, miało jego cierpienie. Sama wielokrotnie prześladowana przez włądze zaborcze, w czasie I wojny światowej pochylała się nad żołnierzami z wojsk wrogich Polsce, rannymi żołnierzami rosyjskimi, których leczono w naszym szpitalu w Warszawie, tzw. Sanatorium św. Józefa.
W kontekście trwającej agresji Rosji na Ukrainę uczy, że nawet największym wrogom należy przebaczyć, potępić grzech, ale nigdy człowieka. Pragnieniem matki zawsze było, aby siostry, troszcząc się o chorych, zabezpieczyły też ich na wieczność, by przed śmiercią mogli pojednać się z Panem Bogiem. I teraz działa na tym polu bardzo owocnie.
- Jakiś przykład?
- Brat rodzony jednaj z naszych sióstr modlił się, prosząc o wstawiennictwo matkę Kazimierę, za swojego kolegę, który na skutek guza mózgu zapadł w śpiączkę. Nie był przygotowany na śmierć. Brat naszej współsiostry modlił się za swojego przyjaciela, by mógł się obudzić i wyspowiadać. I tak się stało. Zmarł, pojednawszy się z Bogiem.
Matka pokazuje drogę świętości, a ta droga wiedzie przez krzyż. Niezwykle symboliczne jest to, że dekret o jej heroiczności cnó otrzymaliśmy na zakończenie Wielkiego Postu, w sobotę w przeddzień Niedzieli Palmowej - Niedzieli Męki Pańskiej. "Dziecko krzyża" w takim czasie otrzymało dekret o heroiczności cnót, to niezwykle opatrznościowe.
- Jakich osób najcześciej wysłuchuje Pan Bóg przez orędownictwo matki Gruszczyńskiej?
- Nie została jeszcze wybrana łaska mająca znamiona cudu, która będzie badana w procesie o cud otrzymany za jej wstawiennictwem. Jednak do postulacji napływa wiele świadectw, które dowodzą, że matka pomaga w różnych sytuacjach. To jest jej czas. Ojciec Święty podpisał dekret o heroiczności cnó naszej matki - to znak, że warto iść drogą, którą ona szła, ale też, że ma względy u Pana Boga. To On uczynił też przez jej pośrednictwo cud, który stanie się pieczęcią potrzebną do beatyfikacji.
W naszym domu generalnym w Warszawie każdego 17. dnia miesiąca na pamiątkę tego, że matka Gruszczyńska zmarła 17 września, celebrowane są Msze św. z prośbą o jej beatyfikację. Podejmujemy również modlitwy za jej wstawiennictwem. Omadlamy intencje przekazane na skrzynkę intencji poprzez stronę www.kazimieragruszczynska.eu.
Ludzie często proszą o obrazki z cząstką ubrania matki, by w ten sposób czuć z nią większą bliskość i poprzez wiarę, szczerą i ufną modlitwę wypraszać potrzebne łaski.
Mieliśmy kilka przypadków mam, które były w zagrożonej ciąży. Prosiły o modlitwę, dzieci urodziły się zdrowe. Towarzyszyłyśmy modlitwą kobiecie, która wiedziała, że dziecko umrze zaraz po urodzeniu. Przyjęła z miłością swoją córeczkę, która żyła kilka dni. Lekarz stwierdził, że nie ma szansy na kolejne dziecko. Modliłyśmy się, prosząc o pomoc naszą matkę. Kobieta urodziła jeszcze dwoje dzieci, zdrową dziewczynkę i chłopca.
- Już za życia opiekowała się człowiekiem od poczęcia.
- Założyła szpital dla ubogich matek, w którym pracowały siostry. Zgromadzenie prowadziło też Żłóbek św. Teresy w Świdrze koło Otwocka. Dla dzieci, które trafiały do adopcji, wybierała rodziny katolickie. Podchodziła z troską do sierot, dla nich współorganizowała przytułki.
- Dzieło matki Gruszczyńskiej trwa.
- W różnych częściach Polski mamy 14 domów, posługujemy też na Białorusi, w Rzymie oraz Czadzie. Prowadzimy dwa domy opieki w Warszawie i Białymstoku. Pracujemy jako pielęgniarki.
Siostry otwierają się na różne formy cierpienia, nie tylko służą przy łóżku chorego, ale też troszczą się o zaniedbanych moralnie. Dzisiajsze czasy odkrywają przed nami nowe horyzonty wyboraźni miłosierdzia, choćby obecnie poprzez sytuację wojny. W domach naszego zgromadzenia przyjmujemy uchodźców z Ukrainy, są to najczęśćiej matki z dziećmi.
Tak jak dla naszej matki założycielki, tak i dla nas wierność i posłuszeństwo Kościołowi są znakiem błogosławieństwa na wszelką pracę apostolską.
Wobec negacji przez współczesny świat znaczenia cierpienia matka ukazuje jego wartość, uczy, że każde cierpienie należy dobrze wykorzystać dla zbawienia.
Droga, którą szła przez życie, nie była łatwa, ale prowadziła do nieba. Pasyjna duchowość matki uczy, jak mamy przymować krzyż, ale także jak pomagać innym w jego dźwiaganiu.
- Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Małgorzata Bochenek, Uczy, jak przyjmować krzyż, w: Nasz Dziennik nr 107/11.05.2022, s. 11.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz