(23) Dialog na Boże Narodzenie 1924 r., s. 23-27.
Do żłóbka podchodzi dziad wędrowny i składa adorację, po chwili wchodzi wiejska kobieta, po pokłonie zaczyna rozmowę z dziadem:
Kobieta
Olaboga! Co ja widzę! Skądeś cie to kumie
Przywędrowali do szopy? I w takiej zadumie
Przyglądacie się Dzieciątku Bożemu na sianie
Zda się nawet nie zważacie na me powitanie.
Dziad
Dzieciątku się przyglądam, alem też zdziwiony,
Żeście wy Gozdalichowo zajrzeli w te strony,
Co że was tu z kozienickich łanów przypędziło,
Czy wam się nasze miasteczko do cna już znudziło?
Kobieta
Oj, nie nudy złoty kumie z domu mię wygnały,
Alem stara, na nic zdatna, więc dzieci pedziały:
„Idźże matko w świat szeroki i szukaj se chleba,
Nam tu starych niedołęgów w domu nie potrzeba”.
Olaboga! Co ja widzę! Skądeś cie to kumie
Przywędrowali do szopy? I w takiej zadumie
Przyglądacie się Dzieciątku Bożemu na sianie
Zda się nawet nie zważacie na me powitanie.
Dziad
Dzieciątku się przyglądam, alem też zdziwiony,
Żeście wy Gozdalichowo zajrzeli w te strony,
Co że was tu z kozienickich łanów przypędziło,
Czy wam się nasze miasteczko do cna już znudziło?
Kobieta
Oj, nie nudy złoty kumie z domu mię wygnały,
Alem stara, na nic zdatna, więc dzieci pedziały:
„Idźże matko w świat szeroki i szukaj se chleba,
Nam tu starych niedołęgów w domu nie potrzeba”.
Więc zabrałam kij żebraczy – poszłam do Warszawy,
Żeby uniknąć tych sporów, kłótni i niesławy,
By nie ściągać na swe dzieci kary Bożej ręki,
Bo już dla biedaków dosyć z niedostatku męki.
Żeby uniknąć tych sporów, kłótni i niesławy,
By nie ściągać na swe dzieci kary Bożej ręki,
Bo już dla biedaków dosyć z niedostatku męki.
(24) Chociaż czasem do miasteczka dusza się wyrywa,
Choć mi w tym żebraczym chlebie na wszystkim dziś zbywa,
Jednak losu nie przeklinam, zdaję się na Boga,
Bo do Nieba jest ciernista, niewygodna droga.
Dziad
Oj! Tak, tak! Gozdalichowo, wy prawdę gadacie,
Jak się człeku zestarzejesz, toś zbyteczny w chacie.
Ale powiedzcie mi proszę, co się u nas dzieje
W Kozienicach, nim nam przyszłość lepsza zajaśnieje.
Kobieta
To se trochę pogadamy o naszej przeszłości,
Choć ze wspomnień zaczerpniemy pociechy w starości.
Ale! Ale! Drogi kumie – znaliście sędziego
W naszym miasteczku Kochanym, pana Gruszczyńskiego?
Choć mi w tym żebraczym chlebie na wszystkim dziś zbywa,
Jednak losu nie przeklinam, zdaję się na Boga,
Bo do Nieba jest ciernista, niewygodna droga.
Dziad
Oj! Tak, tak! Gozdalichowo, wy prawdę gadacie,
Jak się człeku zestarzejesz, toś zbyteczny w chacie.
Ale powiedzcie mi proszę, co się u nas dzieje
W Kozienicach, nim nam przyszłość lepsza zajaśnieje.
Kobieta
To se trochę pogadamy o naszej przeszłości,
Choć ze wspomnień zaczerpniemy pociechy w starości.
Ale! Ale! Drogi kumie – znaliście sędziego
W naszym miasteczku Kochanym, pana Gruszczyńskiego?
Dziad
Ot, tak – ale to już dawne, bardzo dawne lata,
A że moja stara głowa w pamięć niebogata,
Więc już prawie zabaczyłem o tym dobrym człeku,
Bo i lata me dochodzą już prawie do wieku.
Kobieta
Że był dobry – wszyscy wiemy, bo nawet Czortowa,
Ta stara Żydówka z rogu, jego pamięć chowa
I wspomina często o nim do wnucząt gromady,
Jak pan sędzia dawał wszystkim zawsze dobre rady.
(25) Ale nie to chciałam mówić do was kumie drogi.
Gdybyście wy teraz weszli w kozienickie progi.
Nie poznalibyście nigdy miasteczka naszego;
Do tej zmiany przyczyniła się córka sędziego.
Znaliście ją – chuderlawa, wzrostem niska była,
Ta, co co dzień na Mszę św. gorliwie chodziła
I Najświętsze Sakramenty często przyjmowała,
A później Se do zakonu gdziesiś pojechała.
Wyobraźcie sobie kumie, roku latosiego
Stanął kościół poza domem dawnego sędziego;
Pytam ludzi – kto go stawia? każdy mi powiada
To sędzianka tutaj klasztor dla miasta zakłada.
Kościół – klasztor, mało tego, ochrony, szpitale
Za jej staraniem w miasteczku zostaną już stale.
Sieroty mają przytułek i opiekę chorzy.
Dla panien zakon otwarty – dla ludu – dom Boży.
I pomyśleć, że to jedna kobieta zrobiła,
Przez to, że swe życie Bogu szczerze poświęciła,
To naprawdę, że rozumu człekowi nie staje,
Wszystko się to prawie bajką zmyśloną wydaje.
Że to pewno cuda Boże przyznacie mi rację
Bo żebyście wy widzieli oną konsekrację
Tego kościołka małego, tom się zestarzała
I takiej uroczystości w życiu nie widziała.
Gdybyście wy teraz weszli w kozienickie progi.
Nie poznalibyście nigdy miasteczka naszego;
Do tej zmiany przyczyniła się córka sędziego.
Znaliście ją – chuderlawa, wzrostem niska była,
Ta, co co dzień na Mszę św. gorliwie chodziła
I Najświętsze Sakramenty często przyjmowała,
A później Se do zakonu gdziesiś pojechała.
Wyobraźcie sobie kumie, roku latosiego
Stanął kościół poza domem dawnego sędziego;
Pytam ludzi – kto go stawia? każdy mi powiada
To sędzianka tutaj klasztor dla miasta zakłada.
Kościół – klasztor, mało tego, ochrony, szpitale
Za jej staraniem w miasteczku zostaną już stale.
Sieroty mają przytułek i opiekę chorzy.
Dla panien zakon otwarty – dla ludu – dom Boży.
I pomyśleć, że to jedna kobieta zrobiła,
Przez to, że swe życie Bogu szczerze poświęciła,
To naprawdę, że rozumu człekowi nie staje,
Wszystko się to prawie bajką zmyśloną wydaje.
Że to pewno cuda Boże przyznacie mi rację
Bo żebyście wy widzieli oną konsekrację
Tego kościołka małego, tom się zestarzała
I takiej uroczystości w życiu nie widziała.
(26) Dziad
No to cna Gozdalichowo i ja coś widziałem,
Tylko wam opowiadania przerywać nie chciałem,
Ale teraz, jeśli mi się to staremu uda,
To wam tu znowu opowiem te warszawskie cuda!
Jako wiecie, że w starości człek wędrować musi
Po proszonym, choć go bieda i choróbsko dusi,
Tak i ja Se do Warszawy przybyłem cichaczem,
Przeplatając swoją podróż – modlitwą i płaczem.
Błądząc – chodziłem po mieście daleko i blisko,
Stanąłem przed jakimś domem – patrzę „Przytulisko”
Napisane jest na bramie, więc nieśmiało pukam,
Wyszła jakaś kobiecina, ja mówię, że szukam
Schronienia na stare lata; więc mnie przytulono,
Ogrzano, dano ubranie, dobrze nakarmiono;
A że i tu także była kaplica przy domu,
Więc Se wszedłem rano do niej, nie mówiąc nikomu.
Usiadłem sobie w kąciku i modlę się szczerze,
A tu Msza za Mszą wychodzi, ciekawość mię bierze,
Kto tu jeszcze prócz ubogich w tym domu przebywa,
Że się służba Boża z taką pilnością odbywa.
Więc się pytam o to z cicha babki przytulonej,
A ona mi odpowiada „Znać, że pan w te strony
(27) Przybył niedawno i nie wie, że oną kaplicęNo to cna Gozdalichowo i ja coś widziałem,
Tylko wam opowiadania przerywać nie chciałem,
Ale teraz, jeśli mi się to staremu uda,
To wam tu znowu opowiem te warszawskie cuda!
Jako wiecie, że w starości człek wędrować musi
Po proszonym, choć go bieda i choróbsko dusi,
Tak i ja Se do Warszawy przybyłem cichaczem,
Przeplatając swoją podróż – modlitwą i płaczem.
Błądząc – chodziłem po mieście daleko i blisko,
Stanąłem przed jakimś domem – patrzę „Przytulisko”
Napisane jest na bramie, więc nieśmiało pukam,
Wyszła jakaś kobiecina, ja mówię, że szukam
Schronienia na stare lata; więc mnie przytulono,
Ogrzano, dano ubranie, dobrze nakarmiono;
A że i tu także była kaplica przy domu,
Więc Se wszedłem rano do niej, nie mówiąc nikomu.
Usiadłem sobie w kąciku i modlę się szczerze,
A tu Msza za Mszą wychodzi, ciekawość mię bierze,
Kto tu jeszcze prócz ubogich w tym domu przebywa,
Że się służba Boża z taką pilnością odbywa.
Więc się pytam o to z cicha babki przytulonej,
A ona mi odpowiada „Znać, że pan w te strony
Obsługują zamieszkałe w domu zakonnice”.
„Trza się dziś na uroczystość wielką przygotować,
Będą Najświętszej Panienki Obraz koronować,
A to wszystko na podziękę, że ich zatwierdzono
W Rzymie i w poczet zakonów na stałe włączono”.
Oj! Była to uroczystość – Kardynał, prałaty,
Wszystko odziane w przecudne liturgiczne szaty,
Zbliżyli się do ołtarza z koroną złocistą,
Lśniącą od drogich kamieni, w nią Pannę Przeczystą
Pięknie ukoronowali, a lud rozmodlony
Podziwiał Najświętszą Panienkę i na wszystkie strony
Głosił, że Matka Najświętsza została uczczona,
Że zdobi głowę Maryi prześliczna korona.
Jak się później dowiedziałem, to córka sędziego
Jest główną Założycielką zakonu owego.
Widzicie Gozdalichowo, wyście rozpoczęli,
A ja skończyłem opowieść, więc teraz weseli
Cześć oddajmy Dzieciąteczku, za te hojne dary,
Którymi nas tak obdarza bez końca i miary,
Że wybrał Oblubienicę z miasteczka naszego
Więc Mu za to zaśpiewajmy coś bardzo wdzięcznego!
chór śpiewa: „Czego chcesz od nas Panie…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz