Kazimiera Gruszczyńska pełniła funkcję przełożonej generalnej sióstr franciszkanek przez 45 lat (w okresie 1882-1927). W tym czasie powstało dwadzieścia kilka nowych placówek Zgromadzenia. Podejmowanie przez siostry pracy w kolejnych placówkach wyznaczało kierunki terytorialnej ekspansji Zgromadzenia i określało charakter sprawowanego apostolatu. Decydowały o tym naglące potrzeby społeczne. Dynamika terytorialnego rozwoju Zgromadzenia podyktowana była zatem istniejącym aktualnie zapotrzebowaniem na formy apostolatu sprawowanego przez siostry franciszkanki.
Znamienny jest fakt, iż matka Kazimiera kierowała siostry do pracy apostolskiej niemal wyłącznie w miejscowościach znajdujących się na obszarach Królestwa Polskiego i cesarstwa rosyjskiego. Od tej zasady odstąpiła tylko dwukrotnie. W 1888 r. ustąpiła naleganiom biskupa pomocniczego archidiecezji gnieźnieńsko-poznańskiej Edwarda Likowskiego i zorganizowała dom w Poznaniu (zlikwidowany w 1894 r.). Zaś w kilka lat później wysłała dwie siostry do pracy w klinice chirurgicznej w Krakowie. Matka wyjaśnia, że do kliniki krakowskiej siostry zostały wezwane „jakby urzędowo". Poleciła je dyrekcji kliniki Zofia Popiel, która znała franciszkanki z ich pracy na terenie Warszawy. Kazimiera Gruszczyńska uznała pracę sióstr w klinice krakowskiej za „pewne nieporozumienie". Uważała bowiem, że w warunkach swobody religijnej, jaka istniała w zaborze austriackim, w tamtejszych szpitalach mogą pracować zakonnice habitowe. Z tej też racji w 1894 r. odwołała siostry z Krakowa, mimo usilnych próśb profesora Ludwika Rydygiera, dyrektora kliniki, który czynił starania, aby siostry kontynuowały tam pracę. Decyzję tę Przełożona podjęła w porozumieniu z ojcem Honoratem.
Pierwsze placówki sióstr franciszkanek matka Kazimiera założyła w dwa lata po objęciu funkcji przełożonej Zgromadzenia. W 1884 r. siostry podjęły pracę w fabrycznym szpitalu w Zawierciu, położonym wówczas na terenie diecezji kieleckiej. Zostały tam sprowadzone staraniem miejscowego proboszcza ks. Józefa Leśniowskiego. W tym samym roku powstały dwa domy franciszkanek na terenie cesarstwa rosyjskiego: w Odessie i Krasławiu (gub. witebs-a). Do Odessy siostry trafiły dzięki pośrednictwu Floren-tyny Dyman, warszawskiej tercjarki, założycielki Zgromadzenia Rodziny Maryi, które miało jeden ze swoich domów w Odessie. Zaś do Krasławia zaprosił je hrabia Eugeniusz Plater. Rodzina Platerów wiedziała o istnieniu ukrytego Zgromadzenia w Warszawie przy ulicy Wilczej, bowiem Cecylia Plater-Zyberk, która prowadziła ożywioną działalność wśród młodzieży, pozostawała w bliskich kontaktach osobistych z Kazimierą Gruszczyńską. W Odessie siostry franciszkanki prowadziły przytułek dla starców, natomiast w Krasławiu zajmowały się katechizacją dzieci, odwiedzaniem chorych oraz innymi formami apostolatu wśród miejscowej ludności. Niewiele wiadomo o początkach domu w Zelcach koło Odessy oraz o okolicznościach, w jakich siostry zostały sprowadzone do Lublina. Faktem jest, że w Zelcach prowadziły przytułek dla starców, zaś w Lublinie zajmowały się żebrakami, chorymi i zorganizowały dom dla „opuszczonych" dziewcząt.
Najbardziej intensywną działalność apostolską rozwinęły siostry na terenie Warszawy, gdzie stałą ich praktyką było nawiedzanie chorych w domach prywatnych. „Społeczeństwo coraz więcej darzyło zaufaniem (...) była w tembwielka pomoc dla rozrostu Zgromadzenia, które też coraz większe zataczało kręgi" - pisze matka Kazimiera w Historii Zgromadzenia. Z upływem lat siostry podejmowały w stolicy coraz to nowe formy pracy apostolskiej wśród ludzi najbardziej potrzebujących i opuszczonych. Warszawa tego okresu była bowiem miastem, które obfitowało w ludzi stanowiących margines społeczny. W literaturze pamiętnikarskiej i wspomnieniowej zachowały się opisy życia ówczesnej warszawskiej ulicy, której plagą byli żebracy, uliczni grajkowie, ślepcy i kaleki wypraszający jałmużnę. Obrazy z życia warszawskiej biedoty są przedstawione w sposób przejmujący w rysunkach Franciszka Kos trze wskiego. Jego pejzaże i sceny rodzajowe ukazują biedotę z Powiśla, ludzi bez dachu i chleba, którzy w lecie znajdowali schronienie między stosami drzewa lub nad brzegiem Wisły, zaś w zimie w suszarniach lub przy fabrykach. Bolesław Prus pisze w „Kronikach", że w dzień zaduszny 1883 roku przy 8 warszawskich kościołach naliczono 353 żebraków, zaś na cmentarzu na Powązkach było ich 400. Ten szeroki margines społeczny Warszawy stał się w latach osiemdziesiątych polem działalności apostolskiej sióstr franciszkanek z ulicy Wilczej.
Początki pracy wśród warszawskiej biedoty opisała Założycielka w Historii Zgromadzenia w sposób przejmujący. Zimą 1884 roku spotkała ona w przedsionku kościoła św. Aleksandra kilkunastoletniego chłopca. „Drżał od zimna (...) ubranie w strzępach, niemal spadało z niego, widok bolesny, jałmużna drobna niewiele by przyniosła pomocy". Dowiedziała się od niego, że mieszka w „Cieplarni", stanowiącej nocne schronisko dla najbiedniejszych. Wieczorem siostry odszukały to miejsce: „Była to nora podziemna, nie-opalona, jako oświetlenie kaganek z tłuszczu, który więcej zadymiał niż oświetlał. Jedna izba, w niej kobiety i mężczyźni, ciasnota, że nikt się położyć nie mógł, tylko skulony musiał siedzieć na ziemi. W zakątku ujrzały staruszkę - cegły pod głową; na starym rozbitym kominie dziadek prawie bez bielizny. Obraz nędzy nie do opisania i trudne do uwierzenia, aby w mieście stołecznym mogło się coś podobnego praktykować".
Siostry franciszkanki roztoczyły opiekę nad warszawską „Cieplarnią". Zanosiły ciepłą strawę, niekiedy przyprowadzały nędzarzy do „Przytuliska", aby przygotować im kąpiel i dać czystą bieliznę. „Ta nędza leżała nam na sercu" - pisze matka Kazimiera. Zgromadzenie podjęło starania o zorganizowanie w Warszawie przytułków noclegowych dla najbardziej opuszczonych. Sprawą tą zainteresowały się władze miejskie oraz panie z arystokracji. Pierwszy przytułek założono przy ulicy Solec, jego opiekunką została Kazimiera Gruszczyńska, zaś dozór czy nią siostra Maria Kobierzycka, która od samego początku była szczególnie zaangażowana w tę formę działalności dobroczynnej. Przytułek noclegowy był czynny od zmroku do rana. Biedni otrzymywali herbatę i porcję chleba, mieli łóżka, słomiane poduszki, derki do przykrycia. Noclegi były dozwolone od późnej jesieni do wiosny. Codziennie przychodzący lekarz udzielał im porad i medycznej opieki. Działalność tej dobroczynnej instytucji odbiła się szerokim echem wśród mieszkańców Warszawy. Wkrótce ta forma dobroczynności pozyskała gorącego orędownika w osobie hr. Feliksa Grabow-skiego. Zdołał on zainteresować sprawą przytułków noclegowych arcybiskupa warszawskiego T. Wincentego Popielą. Wnet przystąpiono do organizowania następnych tego typu instytucji charytatywnych. W niedługim czasie powstało na terenie Warszawy 5 przytułków noclegowych dla osób najbardziej opuszczonych (na Solcu, Nowolipkach, Szerokim Dunaju, na Pradze i przy ulicy Pańskiej). We wszystkich pracę podjęły siostry franciszkanki. Według oświadczenia Przełożonej, siostry pracujące wśród nędzy materialnej i moralnej „nie doznały nie tylko żadnej przykrości, przeciwnie, zjednywały sobie zaufanie i wdzięczność, czego miały dowody spotykając swych pensjonariuszy na ulicach".
Siostry franciszkanki roztoczyły opiekę nad warszawską „Cieplarnią". Zanosiły ciepłą strawę, niekiedy przyprowadzały nędzarzy do „Przytuliska", aby przygotować im kąpiel i dać czystą bieliznę. „Ta nędza leżała nam na sercu" - pisze matka Kazimiera. Zgromadzenie podjęło starania o zorganizowanie w Warszawie przytułków noclegowych dla najbardziej opuszczonych. Sprawą tą zainteresowały się władze miejskie oraz panie z arystokracji. Pierwszy przytułek założono przy ulicy Solec, jego opiekunką została Kazimiera Gruszczyńska, zaś dozór czy nią siostra Maria Kobierzycka, która od samego początku była szczególnie zaangażowana w tę formę działalności dobroczynnej. Przytułek noclegowy był czynny od zmroku do rana. Biedni otrzymywali herbatę i porcję chleba, mieli łóżka, słomiane poduszki, derki do przykrycia. Noclegi były dozwolone od późnej jesieni do wiosny. Codziennie przychodzący lekarz udzielał im porad i medycznej opieki. Działalność tej dobroczynnej instytucji odbiła się szerokim echem wśród mieszkańców Warszawy. Wkrótce ta forma dobroczynności pozyskała gorącego orędownika w osobie hr. Feliksa Grabow-skiego. Zdołał on zainteresować sprawą przytułków noclegowych arcybiskupa warszawskiego T. Wincentego Popielą. Wnet przystąpiono do organizowania następnych tego typu instytucji charytatywnych. W niedługim czasie powstało na terenie Warszawy 5 przytułków noclegowych dla osób najbardziej opuszczonych (na Solcu, Nowolipkach, Szerokim Dunaju, na Pradze i przy ulicy Pańskiej). We wszystkich pracę podjęły siostry franciszkanki. Według oświadczenia Przełożonej, siostry pracujące wśród nędzy materialnej i moralnej „nie doznały nie tylko żadnej przykrości, przeciwnie, zjednywały sobie zaufanie i wdzięczność, czego miały dowody spotykając swych pensjonariuszy na ulicach".
Trudno ustalić, jak długo pracowały franciszkanki w warszawskich domach noclegowych. Kazimiera Grusz-czyńska pisze, że z powodu decyzji warszawskiego generała gubernatora Josifa Władimirowicza Hurki „nie dopuszczono nas do zajęcia się tymi biedakami, odebrano inwentarz, a żona jego objęła to w swój zarząd w dalszym ciągu". Faktem jest, że jeszcze w okresie międzywojennym funkcjonowały na terenie Warszawy tego typu instytucje dobroczynne. W połowie lat osiemdziesiątych franciszkanki objęły warszawski zakład dobroczynny dla ubogich matek, zwany później „Maternite" („Macierzyństwo"). Informacje źródłowe dotyczące pracy sióstr w tej instytucji są bardzo skąpe. Wiadomo, że zakład powstał z inicjatywy Kazimiery Gruszczyńskiej i mecenasowej Marii Wrotnowskiej, znanej ówczesnej działaczki na polu dobroczynności. Początkowo „Maternite" podlegało Towarzystwu Opieki nad Ubogimi Matkami i ich Dziećmi, ale po upływie lat było utrzymywane wyłącznie przez siostry franciszkanki. Zakład ten przetrwał długie lata, funkcjonował jeszcze po drugiej wojnie światowej.
W miarę jak siostry przyjmowały pracę w nowych zakładach dobroczynnych Warszawy, powstawały w Zgromadzeniu problemy personalne - rysował się brak sióstr przygotowanych do pracy pielęgniarskiej. Przełożona generalna zmuszona była zlikwidować założone uprzednio placówki, zwłaszcza te, których obsługa sprawiała trudności z powodu ich znacznego oddalenia. Wiemy już, iż w krótkim stosunkowo czasie uległy likwidacji domy w Poznaniu i Krakowie. W końcu lat osiemdziesiątych franciszkanki wycofały się z pracy w Zelcach, Lublinie i Zawierciu. W kilka lat później zlikwidowano placówki zakonne w Odessie i Krasławiu. W miejsce domów likwidowanych matka Kazimiera organizowała nowe placówki na terenie Warszawy, bądź też w miejscowościach niezbyt od niej odległych. W 1891 r. siostry podjęły pracę w dwóch szpitalach: w Tomaszowie Rawskim i w Łodzi. Do Tomaszowa Rawskiego zaprosił je Juliusz hr. Ostrowski z polecenia księdza Euzebiusza Brzeziewicza, proboszcza parafii św. Aleksandra w Warszawie, na terenie której znajdował się dom macierzysty Zgromadzenia. Nie wiadomo natomiast, kto przyczynił się do zaproszenia sióstr franciszkanek do pracy w Szpitalu Fabrycznym Maurycego Poznańskiego w Łodzi. W Tomaszowie Rawskim siostry pracowały stosunkowo niedługo (do 1899 r.), natomiast w szpitalu łódzkim pozostawały przez długie lata - pracowały tam również w okresie międzywojennym.
Nowe miejsca pracy sióstr franciszkanek związane były przede wszystkim z Warszawą. W lutym 1894 r. otwarto w stolicy zakład dla nieuleczalnie chorych, który później został umieszczony na peryferiach miasta w posesji „Królikarnia". Początki zakładu przedstawił dr Juliusz Bandrowski w swojej broszurze pt. „Najnieszczęśliwsi", wydanej w 1901 r. Autor pisze, że zrealizowanie tej inicjatywy stało się możliwe dzięki wydatnej pomocy protektorek pochodzących z rodów warszawskiej arystokracji. W 1895 r. w zakładzie dla nieuleczalnie chorych znajdowało się 13 osób. Opiekę lekarską nad chorymi sprawował dr Bronisław Chrostowski. Na jego wniosek jeden z warszawskich mecenasów opracował dla zakładu ustawy, które uzyskały w lipcu 1897 r. oficjalne zatwierdzenie władz państwowych. Wkrótce zorganizowała się — w myśl ustawy — rada opiekuńcza Towarzystwa Opieki nad Nieuleczalnie Chorymi. Prezesem Towarzystwa został Adam hr. Zamojski. Wśród członków rady opiekuńczeh znajdowała się Kazimiera Gruszczyńska. W 1895 r. opiekę nad zakładem dla nieuleczalnie chorych powierzono siostrom franciszkankom. Odtąd zwiążą się one na stale z tą instytucją charytatywną. W październiku 1898 r. zakład przeniesiono do posesji „Królikarnia", oddanej na ten cel przez Zygmunta hr. Pusłowskiego. Zakład dla nieuleczalnie chorych uzyskał szerokie poparcie społeczne. Na rzecz tej instytucji charytatywnej deklarowano obfite ofiary i zapisy. Dzięki szczodrej pomocy materialnej, jaka napływała ze środowisk warszawskiej arystokracji, Towarzystwo Opieki nad Nieuleczalnie Chorymi mogło zorganizować ambulatoria, w których ubodzy otrzymywali bezpłatną opiekę lekarska i często wsparcie materialne.
W latach dziewięćdziesiątych otworzyły się - jak widać - przed Zgromadzeniem nowe możliwości apostolatu wśród ludzi dotkniętych chorobami nieuleczalnymi. Tak więc wspomniana powyżej decyzja gubernatora Hurki, który pozbawił siostry prowadzenia przytułków noclegowych, nie przekreśliła ich działalności wśród osób najbardziej opuszczonych. Praca apostolska franciszkanek miała coraz większy zasięg. Matka Kazimiera przyjęła również pod opiekę Zgromadzenia warszawski zakład wychowawczy dla chłopców mieszczący się przy ulicy Litewskiej. Decyzję tę podjęła na usilne prośby M. Wrotnowskiej, opiekunki „Królikar-ni" i księdza prałata E. Brzeziewicza. Siostry franciszkanki pracowały w tym zakładzie przez długie lata (w 1921 r. oddały go pod opiekę ojców salezjanów).
Zamierzenia Kazimiery Gruszczyńskiej dotyczące pielęgnowania chorych były dalekosiężne. Pragnąc zapewnić siostrom gruntowne kwalifikacje zawodowe w zakresie pielęgniarstwa, dążyła do założenia w Warszawie szkoły pielęgniarskiej. W 1907 r. wysłała dwie siostry na roczny kurs do szkoły pielęgniarskiej w Hamburgu, aby po zdobyciu tam dyplomów mogły pełnić funkcje instruktorek. Te dążenia Przełożonej zasługują na uwagę, wiadomo bowiem, że w tym czasie nie było w Polsce ani jednej szkoły pielęgniarskiej (pierwsza taka szkoła powstała w środowisku krakowskim w 1911 r.). Tymczasem na Zachodzie od kilku dziesięcioleci funkcjonowało szkolnictwo w zakresie pielęgniarstwa (pierwsza na świecie szkoła pielęgniarek została założona w Londynie w 1860 r.).
Matka Kazimiera rozpoczęła równocześnie starania o pozyskanie dla Zgromadzenia własnego szpitala, który mógłby pełnić rolę placówki szkoleniowej dla sióstr. W tym celu zakupiła w 1908 r, posesję wraz z domem w Warszawie na rogu ulicy Hożej i Leopoldyny (dziś Emilii Plater). Ze względu na fakt, że zakupiony budynek okazał się nieodpowiedni na urządzenie w nim lecznicy, Matka podjęła odważną decyzję generalnego remontu domu i zasadniczej jego rozbudowy. Prace budowlane trwały przez dwa lata. W grudniu 1910 r, Zgromadzenie oddało do użytku własny dwupiętrowy szpital, który uzyskał nazwę „Sanatorium". Lecznica urządzona była według najnowszych wymagań budownictwa szpitalnego i wiedzy lekarskiej. Otwarcie "Sanatorium" odbiło się szerokim echem w stołecznej prasie. „Sanatorium jest zaopatrzone we wszystkie nowoczesne urządzenia higieniczne i lecznicze (...) całość przedstawia się wzorowo, a specjalnie w urządzeniu pokojów dla chorych uniknięto szablonu szpitalnego" - pisała „Gazeta Lekarska". Tak zwane „Sanatorium" u zbiegu ulic Leopoldyny i Hożej uzyskało renomę szpitala elitarnego, jakkolwiek były w nim zarezerwowane miejsca dla ubogich, którzy korzystali z posługi lekarskiej bezpłatnie.
Nie są znane okoliczności, w których franciszkanki przyjęły pracę pielęgniarską w lecznicy ocznej w Wilnie, będącej fundacją rodziny Tyzenhauzów. Wiadomo, że początkowo siostry musiały przezwyciężać poważne trudności, z jakimi zetknęły się po objęciu tej lecznicy pod swoją opiekę. Dwukrotnie wycofywały się z tej pracy, by powrócić do niej na stałe w 1899 r. Wkrótce właściciel lecznicy hrabia Józef Przeździecki wyraził gotowość przekazania jej na własność Zgromadzenia. Procedura formalna aktu darowizny trwała dłuższe lata. Dopiero w 1923 r. lecznica oczna w Wilnie została przepisana aktem rejentatnym na własność Sióstr Franciszkanek od Cierpiących. Kilkanaście lat wcześniej, w 1909 r., franciszkanki otworzyły w Wilnie zakład dla nieuleczalnie chorych w domu ofiarowanym na ten cel przez księdza Wiktora Frąckiewicza (akt darowizny spisany 8 XII 1910 r.). Przy zakładzie zawiązał się komitet pań opiekunek, które zabiegały o środki materialne konieczne do utrzymywania w nim chorych i kalek. Zakład ten od samego początku rozwijał się pomyślnie. Już po paru latach dotychczasowy budynek okazał się niewystarczający. Wówczas Kazimiera Gruszczyńska zadecydowała o kupnie nowego domu na terenie Wilna. Akt kupna został dokonany w przededniu śmierci Założycielki Zgromadzenia (16 IX 1927 r.). Nowy, obszerniejszy lokal przy ui. Wiwulskiego umożliwiał przyjmowanie do zakładu większej liczby nieuleczalnie chorych.
W 1908 r. franciszkanki wzięły pod opiekę Szpital Fabryczny imienia Kindlera w Pabianicach, Stało się to po kilku latach usilnych zabiegów dyrektora szpitala. O początkach pracy sióstr w Pabianicach matka Kazimiera pisze: „Szpital objęłyśmy w wielkim nieładzie - wiele kosztowało pracy doprowadzić do porządku. Gdym w parę lat później wizytowała, znalazłam uderzającą czystość, nie było zakątka zaśmieconego". W Pabianicach siostry pracowały do 1922 r. W tym czasie zmienił się personel sprawujący zarząd nad szpitalem i to spowodowało odejście sióstr z tego miejsca pracy; „z prawdziwą przykrością wypadało tak dobrą placówkę opuścić" - napisała Matka. Po wycofaniu się z pracy w pabianickim szpitalu fabrycznym, siostry zamierzały wyjechać z miasta. Nie dopuścił jednak do tego prezydent A. Orłowski oraz ksiądz B. Szulc, proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny, na której terenie siostry dotychczas mieszkały. Zwrócili się oni do Przełożonej Zgromadzenia z prośbą, aby siostry opuszczające szpital fabryczny objęły w zarząd istniejący w Pabianicach szpital miejski. Kazimiera Gruszczyńska nie wyraziła zgody na tę propozycję. Wówczas prezydent miasta i ksiądz proboszcz, nie chcąc dopuścić do wyjazdu sióstr, zwrócili się do biskupa diecezji włocławskiej Stanisława Zdzitowieckiego, aby interweniował w tej sprawie u Przełożonej Zgromadzenia. Osobista interwencja biskupa okazała się skuteczna. Matka Kazimiera wyraziła ostatecznie zgodę na pracę sióstr w szpitalu miejskim w Pabianicach. W krótkim czasie, dzięki staraniom księdza Stanisława Mireckiego, urządzono kaplicę szpitalną. Siostry franciszkanki pracowały w tamtejszym szpitalu przez cały okres międzywojenny.
Odrębnego omówienia wymaga działalność sióstr na terenie Kozienic - rodzinnej miejscowości Założycielki Zgromadzenia. Jest charakterystyczne, że wypowiedzi Kazimiery Gruszczyńskiej na temat pracy sióstr w Kozienicach są bardzo skąpe. Zachowały się jednak wspomnienia sióstr, z których wynika, że Zgromadzenie rozwinęło ożywioną działalność apostolską w rodzinnej miejscowości Założycielki. Po śmierci Andrzeja Gruszczyńskiego, ojca Kazimiery (zm. 1883 r.), rodzinna posesja przeszła na rzecz Zgromadzenia i służyła siostrom jako miejsce wypoczynkowe. Pobyt sióstr w Kozienicach w czasie urlopu stanowił sposobną okazję do rozwinięcia tam działalności apostolskiej: „obsługują kościół parafialny, opiekują się biednymi, udzielają pomocy pielęgniarskiej chorym, przygotowują ich do sakramentów świętych i inne miłosierne uczynki spełniają" - czytamy we wspomnieniach siostry Magdaleny Ła-owskiej. W 1913 r. Kazimiera Gruszczyńska przystąpiła do budowy w Kozienicach nowego domu dla Zgromadzenia, bowiem budynek odziedziczony po rodzicach okazał się zbyt szczupły. W trakcie prowadzenia prac budowlanych siostry nie zaprzestały sprawować swej posługi przy chorych i potrzebujących, „Wielka była gotowość w usłudze dla chorych — pisze Matka - niejednokrotnie byłam świadkiem jak wśród nocy przychodzili po radę i pomoc; choć siostry zmęczone całodzienną pracą biegły tam, gdzie wzywano pomocy". Pod koniec pierwszej wojny światowej w jednym z pomieszczeń domu zakonnego urządzono kaplicę. Wówczas dojrzewała u matki Kazimiery myśl zorganizowania w nowo wzniesionym budynku ambulatorium, urządzonego według najnowszych wymagań lekarskich. Dnia 12 października 1919 r. dokonano poświecenia ambulatorium pod wezwaniem św. Józefa, które zostało otwarte w domu Zgromadzenia. W tym czasie siostry miały pod swoją opieką szpital, który został wzniesiony w Kozienicach w 1916 r. Przy kozienickim szpitalu franciszkanki zorganizowały przytułek dla sierot i dzieci pozostających bez opieki. Prowadziły go przez kilka lat (do 1924.). Równocześnie Matka przystąpiła do budowy w Kozienicach obszernej, nowej kaplicy zakonnej, którą 28 września 1924 r. konsekrował biskup sandomierski Marian Ryx. Na kilka dni przed śmiercią Założycielki Zgromadzenia, 11 września 1927 r. dokonano poświęcenia wzniesionego obok kaplicy dwupiętrowego domu przeznaczonego na siedzibę nowicjatu. Od tego czasu Kozienice pozostają ośrodkiem formacyjnym Sióstr Franciszkanek od Cierpiących.
Ostatnią fundacją dla cierpiących, która powstała z inicjatywy Kazimiery Gruszczyńskiej na krótko przed jej śmiercią, był przytułek w majątku „Grzybowszczyzna" położonym w diecezji pińskiej w pobliżu granicy radzieckiej (pow. Nieśwież). Posiadłość tę odziedziczyła jedna z sióstr franciszkanek - Anna Elżbieta Broniewska, a po jej przedwczesnej śmierci (zmarła w 1920 r.) stała się ona własnością Zgromadzenia. W majątku tym w 1926 r. dzięki staraniom Matki wybudowano niewielki dom, w którym umieszczono przytułek dla niedołężnych i ubogich kobiet. Z zachowanych sprawozdań statystycznych wynika, że w przytułku „Grzybowszczyzna" do 1930 r. znalazło schronienie 315 staruszek. Siostry pracowały tam aż do drugiej wojny światowej.
Liczne przytułki dla starców, zakłady dla sierot, nieuleczalnie chorych i kalek, ambulatoria, lecznice i szpitale stanowią dzieło matki Kazimiery. Jedne z nich były zakładane przez Matkę i pozostawały własnością Zgromadzenia, które je utrzymywało i finansowało, inne były miejscem pracy sióstr franciszkanek, które zakładały własne domy zakonne obok szpitali lub zakładów dobroczynnych. Śmierć Założycielki Zgromadzenia nie przekreśliła jej dzieła. Rozwijało się ono nadal i okazało się trwałym dorobkiem związanym z ruchem franciszkańskim na ziemiach polskich w czasach najnowszych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz