22/ W służbie cierpiącym: WSPÓŁCZEŚNI O MATCE KAZIMIERZE

       „Na pierwszy rzut oka nikt nie poznał, że to zakonnica. Strój odpowiedni dla epoki i obyczajów świeckich, ale pod ich osłoną ukrywała się Oblubienica Boża (...) Tempera­ment mocny, zdecydowany, stanowczy ukrywał się w sło­wach, gestach - słowach rozumnych". Powyższą opinię przekazał ksiądz prałat Stanisław Mystkowski, który poz­nał matkę Kazimierę na początku lat dwudziestych obecne­go wieku. Spotykał się z nią stosunkowo często, towarzysząc kardynałowi Kakowskiemu, jako jego osobisty sekre­tarz, przy rozmowach z przełożoną generalną sióstr franci­szkanek.

„Pierwsze wrażenie, jakie wywarła na mnie, to niepos­policie piękny wygląd oblicza i całej postawy jako dostojnej matrony z dawnych wieków ojczyzny i Warszawy. Niezwy­kle szlachetny wyraz oblicza - nobliwy, uroczy wyraz twa­rzy. Blada, szczupła twarz, rysy klasyczne, okolone sreb­rnym włosem spod  czepca.   Ciemna powłóczysta suknia z długim trenem, pięknie złożonym. Wzrost średni, nos tro­chę orli, uśmiech skromny, ale mocny, oblicze raczej stale poważne, czoło myślące. Formułowała krótkie, zwięzłe zda­nia, szybka orientacja, argumentacja, przejrzystość myśli". Nakreślona przez ks. Mystkowskiego sylwetka matki Kazimiery pochodzi z ostatnich lat jej życia, kiedy długotrwała choroba i związane z nią cierpienia pozostawiły ślady na jej zewnętrznym wyglądzie, wyciskając zarazem głębokie piętno na sposobie bycia i życiu duchowym matki generalnej. W całym jej zachowaniu uderzała „nobliwość, powaga, ma­jestat" — pisze dalej ks. Mystkowski. Dowiadujemy się od niego, że miała „głęboką znajomość życia ascetycznego" i odznaczała się „nadzwyczajną gościnnością w stylu staro­polskim dla wszystkich osób, przyjaciół, a zwłaszcza dla kapłanów i hierarchii kościelnej". Według świadectwa księdza Mystkowskiego, kardynał A. Kakowski pozostawał „z największym uznaniem dla matki Kazimiery Gruszczyńskiej i często przy mnie podkreślał, że ją wysoko cenił za głębokie wyrobienie życia wewnętrznego, połączonego z nobliwą oprawą i obyczajem świeckim życiowym". Arcy­biskup warszawski stawiał Kazimierę Gruszczyńską „jako wzór dla sióstr skrytek".

Przytoczone powyżej świadectwa ukazują obraz matki Kazimiery utrwalony w pamięci tych, którzy mieli z nią kontakty o charakterze oficjalnym. W archiwum domu ma­cierzystego sióstr franciszkanek zachowały się liczne opinie o  przełożonej generalnej pochodzące od osób, które spoty­kały się z nią w życiu codziennym. Na szczególną uwagęzasługują wspomnienia o matce Kazimierze mecenasa Wa­leriana   Strzałkowskiego,   wieloletniego   radcy   prawnego Zgromadzenia.  Spotkał on po raz pierwszy Założycielkę Zgromadzenia w roku 1904, kiedy został zaproszony do za­rządu „Przytuliska". Od tego czasu był bliskim współpracownikiem przełożonej generalnej. Mecenas W. Strzałkowski, pełniąc od 1905 r. funkcję radcy prawnego Zgromadze­nia,   uczestniczył   osobiście   we   wszystkich   inicjatywach i  pracach Przełożonej, orientował się dokładnie w jej co­dziennych  kłopotach,   trudnościach  i  problemach  życio­wych. Systematycznie brał udział w posiedzeniach zarządu„Przytuliska", znał też dobrze środowisko, w którym żyłai prowadziła swą działalność matka Kazimiera.

Walerian Strzałkowski oświadcza, że zarząd „Przytuli­ska" cenił „bardzo wysoko" zdanie Przełożonej, było ono bowiem „głęboko przemyślane" i „mające na widoku dobro instytucji". Wyznaje, że również on osobiście, ceniąc „bardzo wysoko rozum i serce Matki Gruszczyńskiej, starał się „zawsze czynić zadość jej prośbie". Najbardziej interesują­ce jest świadectwo mecenasa Strzałkowskiego odnoszące się do życia duchowego Matki. Z nietajonym pietyzmem pisze o jej modlitwie: „Stwierdzić muszę, że doznawałem nadzwyczajnej skuteczności jej modłów u Boga" — czytamy w jego wspomnieniach. Z tej też racji miał dla niej - jak się wyraża — „nadzwyczajną cześć", uważając ją za postać „szczególnie umiłowaną przez Boga". Według świadectwa mecenasa Strzałkowskiego, podobną czcią otaczał matkę Kazimierę wieloletni prezes „Przytuliska" hrabia Feliks Grabowski. „W ogóle całe duchowieństwo i inteligencja warszawska wysoko bardzo jej postać ceniła i oddawała jej należny hołd", uważając ją za „świętą" - notuje w swoich wspomnieniach Walerian Strzałkowski.

Można przytoczyć jeszcze wiele faktów zanotowanych we wspomnienach pośmiertnych o matce Gruszczyńskiej, które potwierdzają powyższą opinię. Ksiądz Adam Wyrębowski poznał przełożoną „Przytuliska", będąc alumnem Warszawskiego Seminarium Duchownego. Po raz pierwszy do sióstr franciszkanek zabrał go ze sobą ówczesny arcybis­kup warszawski, T. Wincenty Popiel. W drodze metropolita warszawski oświadczył młodemu studentowi teologii, iż pragnie mu pokazać „świętą". Ten nader charakterystyczny szczegół świadczy, że opinia arcybiskupa Popielą o Kazi­mierze Gruszczyńskiej nie odbiegała od tej, jaką miał uro­bić sobie później jego następca na stolicy arcybiskupiej, kardynał Kakowski, który - jak to zasygnalizowaliśmy po­wyżej - równie wysoko oceniał duchowość Założycielki zgromadzenia sióstr franciszkanek. Ksiądz Adam Wyrębowski, który był potem wieloletnim kierownikiem ducho­wym matki Kazimiery, przed swoją śmiercią oświadczył jednej z zakonnic że „żadnego dobrowolnego grzechu nie dostrzegł w duszy matki nieboszczki". W dniu pogrzebu powiedział o zmarłej: „poznałem wielką jej duszę, jak rzad­ko się spotyka", podkreślił zarazem, iż jest ona „wzorem życia ukrytego"; „ja sam wziąłem wiele od niej" - oświad­czył. Stwierdzenia te wypływały z jego głębokiej znajomoś­ci życia duchowego Matki: „odkrywała mi ona całą swą du­szę, każde drgnienie jej serca i poznałem wielką jej duszę, jaką się rzadko spotyka" - powiedział ksiądz Wyrębowski.

Nie sposób przedstawić wszystkich wypowiedzi i opinii zanotowanych i przekazywanych o matce Kazimierze Gruszczyńskiej. Warto jednak przytoczyć rozmowę, jaką przeprowadził mecenas Walerian Strzałkowski (w obecnoś­ci budowniczego Konstantego Jakimowicza) z inżynierem architektem Wiktorem Junoszą Piotrowskim, radcą war­szawskiego rządu gubernialnego. W czasie tej rozmowy in­żynier Piotrowski wyraził się, że nie wie, jak wyglądają święci na ziemi. Gdyby mu jednak - dodał - polecono po­kazać „świętą na ziemi", wskazałby na matkę Gruszczyńską. Ten fragment rozmowy reprezentantów warszawskiej inteligencji zasługuje na uwagę z tego względu, że rzuca światło na utrzymujące się w tym środowisku opinie o wy­sokich walorach duchowych Przełożonej „Przytuliska".

W archiwum franciszkanek znajdują się liczne wspom­nienia pośmiertne o matce Kazimierze napisane przez sio­stry jej Zgromadzenia. Ukazują one obraz Założycielki utrwalony w najbliższym jej środowisku. W opiniach sióstr podkreślane są te cechy osobowości Założycielki, które uja­wniły się w życiu codziennym Zgromadzenia. We wspom­nieniach sióstr matka generalna jawi się jako osoba wyro­zumiała i skłonna do wybaczenia, a równocześnie wymaga­jąca. „Wyrozumiała i pełna pobłażliwości dla słabszych charakterów, surowsza i wymagająca dla dusz mocniej­szych" — pisze wikaria generalna siostra Łazowska. Ta sama siostra podkreśla, że Przełożona była stanowcza i konsekwentna w swoich wymaganiach w odniesieniu do „krętych charakterów", gdy zaś dostrzegła u zakonnicy uznanie swoich błędów, „wnet ją to rozbrajało". Widać, że matka generalna umiała połączyć stanowczość z wyrozu­miałością: „Patrząc na Matkę odczuwałam wielki majestat i stanowczość, ale była pełna dobroci i wyrozumiałości" - napisała w swoich wspomnieniach siostra Anna Trzeciak.

Stanowczość połączona z wyrozumiałością sprawiały, że Przełożona cieszyła się w swoim środowisku wysokir autorytetem. Był to autorytet oparty na zaufaniu i uznank trafności jej decyzji. „Uważam, że miała szczególne dar Boże, prawość, sprawiedliwość, dobroć w wysokiej mierze i dlatego miałyśmy do niej bezgraniczne zaufanie" oświadcza siostra Ewa Kusyk. Dowiadujemy się ze wspomnień siostry Kusyk, która wstąpiła do Zgromadzenia w 1910 r., że młode zakonnice kochały przełożoną generalną „jak swoją Matkę dla jej wyrozumiałości i miłości". „Ma­cierzyńska miłość dla sióstr" - określenie to powraca często na kartach wspomnień poświęconych matce Gruszczyńskiej. „Matka posiadała wielki dar od Boga umiejętnego, taktownego, pełnego miłości stosunku do otoczenia" - na­pisała siostra Małgorzata Maciejewska. Przełożona powo­dowana miłością reagowała spontanicznie i odruchowo, ujawniała swoją życzliwą postawę wobec sióstr. Na przy­kład chorej siostrze odstąpiła nieoczekiwanie swoje własne łóżko. Siostrom potrzebującym oddawała osobistą odzież. Umiała - czytamy we wspomnieniach - wytrwale starać się o miejsce w sanatorium dla zakonnicy potrzebującej kura­cji, mimo że zrezygnowała już z tego sama zainteresowana (nie chcąc obciążać budżetu Zgromadzenia).

Wspomnienia sióstr ukazują matkę generalną pełną za­troskania o to, aby nie sprawiać zakonnicom przykrości swoimi, niekiedy zbyt stanowczymi, decyzjami. W notatkach zebranych przez Magdalenę Łazowską czytamy, że na jednym z zebrań zakonnych matka Kazimiera kazała nieoczekiwanie wszystkim powstać, sama zaś klęcząc zbliżała się do każdej z sióstr, całowała nogi i przepraszała za to, że mogła stać się powodem przykrości. „Brak ducha zakonnej obserwancji sobie przypisywała" - czytamy we wspomnie­niach. Często oskarżała się publicznie przed siostrami o to, że z powodu choroby nie mogła wypełniać dokładnie wszystkich zaleceń Konstytucji. Takie zachowanie przeło­żonej generalnej, pełne prostoty i pokory, było dla całego Zgromadzenia - jak napisała Magdalena Łazowską -„wielce budujące" i „wzruszające".

Siostra Wiktoria Bursiak podkreśla w swoich wspom­nieniach pogodne usposobienie matki Kazimiery, jej dow­cip i umiejętność rozbawienia towarzystwa. Przebywając w gronie sióstr często powtarzała: „jeżeli smutek serce nam pochłania, to już na postęp duszy nie rachujmy wiele". „Sama bardzo cierpiąca smutku nie znosiła" - zauważa Wiktoria Bursiak, która od chwili wstąpienia do zgroma­dzenia franciszkanek, tj. od 1905 r., obserwowała Matkę w latach szczególnego nasilenia jej choroby. Powyższe spo­strzeżenie wskazuje, że długotrwałe cierpienia spowodowa­ne przewlekłą chorobą Kazimiery Gruszczyńskiej nie po­trafiły pozbawić jej wewnętrznej pogody.

W pamięci sióstr franciszkanek utrwaliła się szczegól­na wrażliwość przełożonej generalnej na wartości duchowe: „zawsze miała na celu dobro duszy", „postęp duszy to dla niej było hasło święte", „ciągle mnie przestrzegała, siostro, jak najbliżej Boga i życia zakonnego" - te i tym podobne sformułowania spotyka się w wielu wspomnieniach. Wska­zują one, że w przekonaniu sióstr przełożona generalna w całym swoim życiu przyznawała wartościom duchowym bezwzględny priorytet.

Przytoczone powyżej wypowiedzi sióstr franciszkanek dalekie są od ukazania pełnej sylwetki duchowej Założy­cielki. W najbliższym środowisku zakonnym zachowała się pamięć o matce Kazimierze pełna pietyzmu i czci. Dalszych badań historycznych wymaga odpowiedź na pytanie, w ja­kim stopniu pamięć ta zadecydowała o przeobrażeniach duchowości Zgromadzenia w latach, które nastąpiły po śmierci Założycielki. Aktualny stan badań nie pozwala udzielić wyczerpującej odpowiedzi na powyższe pytania. Problemy te wymagają wnikliwych studiów historycznych na podstawie informacji źródłowych rozproszonych w archiwalnych zbiorach Zgromadzenia.

W związku z zasygnalizowanymi powyżej problemami badawczymi warto zauważyć fakt, którego opis zachowany jest w archiwaliach sióstr franciszkanek. Nazajutrz po po­grzebie Kazimiery Gruszczyńskiej, 23 września 1927 r., przyjechała do „Sanatorium" św. Józefa w Warszawie Jad­wiga Janicka, żona inżyniera, w celu usunięcia guza w ja­mie brzusznej. W dziesięć dni po dokonanej operacji stan chorej stał się beznadziejny. Wszelkie środki, jakimi dyspo­nowała medycyna, okazały się bezskuteczne. Wówczas sio­stra Franciszka Wincenta Borkowska, która pracowała w tym szpitalu, postanowiła szukać ratunku dla chorej w mo­dlitwie wstawienniczej do śp. matki Kazimiery Gruszczyń­skiej. Zaczęła odprawiać nowennę w intencji uproszenia powrotu do zdrowia Jadwigi Janickiej, ufając w skutecz­ność wstawiennictwa matki Kazimiery. Równocześnie umieściła pod poduszką chorej zachowany kosmyk włosów zmarłej matki generalnej. Stan chorej zaczął się systema­tycznie polepszać ku zaskoczeniu lekarzy i personelu szpi­tala. Jadwiga Janicka powróciła do zdrowia i opuściła „Sa­natorium" w dniu 27 października 1927 r. Prawdziwość opisu tego wydarzenia uwierzytelniła swoim podpisem sio­stra Franciszka Borkowska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz