„Na pierwszy rzut oka nikt nie poznał, że to zakonnica. Strój odpowiedni dla epoki i obyczajów świeckich, ale pod ich osłoną ukrywała się Oblubienica Boża (...) Temperament mocny, zdecydowany, stanowczy ukrywał się w słowach, gestach - słowach rozumnych". Powyższą opinię przekazał ksiądz prałat Stanisław Mystkowski, który poznał matkę Kazimierę na początku lat dwudziestych obecnego wieku. Spotykał się z nią stosunkowo często, towarzysząc kardynałowi Kakowskiemu, jako jego osobisty sekretarz, przy rozmowach z przełożoną generalną sióstr franciszkanek.
„Pierwsze wrażenie, jakie wywarła na mnie, to niepospolicie piękny wygląd oblicza i całej postawy jako dostojnej matrony z dawnych wieków ojczyzny i Warszawy. Niezwykle szlachetny wyraz oblicza - nobliwy, uroczy wyraz twarzy. Blada, szczupła twarz, rysy klasyczne, okolone srebrnym włosem spod czepca. Ciemna powłóczysta suknia z długim trenem, pięknie złożonym. Wzrost średni, nos trochę orli, uśmiech skromny, ale mocny, oblicze raczej stale poważne, czoło myślące. Formułowała krótkie, zwięzłe zdania, szybka orientacja, argumentacja, przejrzystość myśli". Nakreślona przez ks. Mystkowskiego sylwetka matki Kazimiery pochodzi z ostatnich lat jej życia, kiedy długotrwała choroba i związane z nią cierpienia pozostawiły ślady na jej zewnętrznym wyglądzie, wyciskając zarazem głębokie piętno na sposobie bycia i życiu duchowym matki generalnej. W całym jej zachowaniu uderzała „nobliwość, powaga, majestat" — pisze dalej ks. Mystkowski. Dowiadujemy się od niego, że miała „głęboką znajomość życia ascetycznego" i odznaczała się „nadzwyczajną gościnnością w stylu staropolskim dla wszystkich osób, przyjaciół, a zwłaszcza dla kapłanów i hierarchii kościelnej". Według świadectwa księdza Mystkowskiego, kardynał A. Kakowski pozostawał „z największym uznaniem dla matki Kazimiery Gruszczyńskiej i często przy mnie podkreślał, że ją wysoko cenił za głębokie wyrobienie życia wewnętrznego, połączonego z nobliwą oprawą i obyczajem świeckim życiowym". Arcybiskup warszawski stawiał Kazimierę Gruszczyńską „jako wzór dla sióstr skrytek".
Przytoczone powyżej świadectwa ukazują obraz matki Kazimiery utrwalony w pamięci tych, którzy mieli z nią kontakty o charakterze oficjalnym. W archiwum domu macierzystego sióstr franciszkanek zachowały się liczne opinie o przełożonej generalnej pochodzące od osób, które spotykały się z nią w życiu codziennym. Na szczególną uwagęzasługują wspomnienia o matce Kazimierze mecenasa Waleriana Strzałkowskiego, wieloletniego radcy prawnego Zgromadzenia. Spotkał on po raz pierwszy Założycielkę Zgromadzenia w roku 1904, kiedy został zaproszony do zarządu „Przytuliska". Od tego czasu był bliskim współpracownikiem przełożonej generalnej. Mecenas W. Strzałkowski, pełniąc od 1905 r. funkcję radcy prawnego Zgromadzenia, uczestniczył osobiście we wszystkich inicjatywach i pracach Przełożonej, orientował się dokładnie w jej codziennych kłopotach, trudnościach i problemach życiowych. Systematycznie brał udział w posiedzeniach zarządu„Przytuliska", znał też dobrze środowisko, w którym żyłai prowadziła swą działalność matka Kazimiera.
Walerian Strzałkowski oświadcza, że zarząd „Przytuliska" cenił „bardzo wysoko" zdanie Przełożonej, było ono bowiem „głęboko przemyślane" i „mające na widoku dobro instytucji". Wyznaje, że również on osobiście, ceniąc „bardzo wysoko rozum i serce Matki Gruszczyńskiej, starał się „zawsze czynić zadość jej prośbie". Najbardziej interesujące jest świadectwo mecenasa Strzałkowskiego odnoszące się do życia duchowego Matki. Z nietajonym pietyzmem pisze o jej modlitwie: „Stwierdzić muszę, że doznawałem nadzwyczajnej skuteczności jej modłów u Boga" — czytamy w jego wspomnieniach. Z tej też racji miał dla niej - jak się wyraża — „nadzwyczajną cześć", uważając ją za postać „szczególnie umiłowaną przez Boga". Według świadectwa mecenasa Strzałkowskiego, podobną czcią otaczał matkę Kazimierę wieloletni prezes „Przytuliska" hrabia Feliks Grabowski. „W ogóle całe duchowieństwo i inteligencja warszawska wysoko bardzo jej postać ceniła i oddawała jej należny hołd", uważając ją za „świętą" - notuje w swoich wspomnieniach Walerian Strzałkowski.
Można przytoczyć jeszcze wiele faktów zanotowanych we wspomnienach pośmiertnych o matce Gruszczyńskiej, które potwierdzają powyższą opinię. Ksiądz Adam Wyrębowski poznał przełożoną „Przytuliska", będąc alumnem Warszawskiego Seminarium Duchownego. Po raz pierwszy do sióstr franciszkanek zabrał go ze sobą ówczesny arcybiskup warszawski, T. Wincenty Popiel. W drodze metropolita warszawski oświadczył młodemu studentowi teologii, iż pragnie mu pokazać „świętą". Ten nader charakterystyczny szczegół świadczy, że opinia arcybiskupa Popielą o Kazimierze Gruszczyńskiej nie odbiegała od tej, jaką miał urobić sobie później jego następca na stolicy arcybiskupiej, kardynał Kakowski, który - jak to zasygnalizowaliśmy powyżej - równie wysoko oceniał duchowość Założycielki zgromadzenia sióstr franciszkanek. Ksiądz Adam Wyrębowski, który był potem wieloletnim kierownikiem duchowym matki Kazimiery, przed swoją śmiercią oświadczył jednej z zakonnic że „żadnego dobrowolnego grzechu nie dostrzegł w duszy matki nieboszczki". W dniu pogrzebu powiedział o zmarłej: „poznałem wielką jej duszę, jak rzadko się spotyka", podkreślił zarazem, iż jest ona „wzorem życia ukrytego"; „ja sam wziąłem wiele od niej" - oświadczył. Stwierdzenia te wypływały z jego głębokiej znajomości życia duchowego Matki: „odkrywała mi ona całą swą duszę, każde drgnienie jej serca i poznałem wielką jej duszę, jaką się rzadko spotyka" - powiedział ksiądz Wyrębowski.
Nie sposób przedstawić wszystkich wypowiedzi i opinii zanotowanych i przekazywanych o matce Kazimierze Gruszczyńskiej. Warto jednak przytoczyć rozmowę, jaką przeprowadził mecenas Walerian Strzałkowski (w obecności budowniczego Konstantego Jakimowicza) z inżynierem architektem Wiktorem Junoszą Piotrowskim, radcą warszawskiego rządu gubernialnego. W czasie tej rozmowy inżynier Piotrowski wyraził się, że nie wie, jak wyglądają święci na ziemi. Gdyby mu jednak - dodał - polecono pokazać „świętą na ziemi", wskazałby na matkę Gruszczyńską. Ten fragment rozmowy reprezentantów warszawskiej inteligencji zasługuje na uwagę z tego względu, że rzuca światło na utrzymujące się w tym środowisku opinie o wysokich walorach duchowych Przełożonej „Przytuliska".
W archiwum franciszkanek znajdują się liczne wspomnienia pośmiertne o matce Kazimierze napisane przez siostry jej Zgromadzenia. Ukazują one obraz Założycielki utrwalony w najbliższym jej środowisku. W opiniach sióstr podkreślane są te cechy osobowości Założycielki, które ujawniły się w życiu codziennym Zgromadzenia. We wspomnieniach sióstr matka generalna jawi się jako osoba wyrozumiała i skłonna do wybaczenia, a równocześnie wymagająca. „Wyrozumiała i pełna pobłażliwości dla słabszych charakterów, surowsza i wymagająca dla dusz mocniejszych" — pisze wikaria generalna siostra Łazowska. Ta sama siostra podkreśla, że Przełożona była stanowcza i konsekwentna w swoich wymaganiach w odniesieniu do „krętych charakterów", gdy zaś dostrzegła u zakonnicy uznanie swoich błędów, „wnet ją to rozbrajało". Widać, że matka generalna umiała połączyć stanowczość z wyrozumiałością: „Patrząc na Matkę odczuwałam wielki majestat i stanowczość, ale była pełna dobroci i wyrozumiałości" - napisała w swoich wspomnieniach siostra Anna Trzeciak.
Stanowczość połączona z wyrozumiałością sprawiały, że Przełożona cieszyła się w swoim środowisku wysokir autorytetem. Był to autorytet oparty na zaufaniu i uznank trafności jej decyzji. „Uważam, że miała szczególne dar Boże, prawość, sprawiedliwość, dobroć w wysokiej mierze i dlatego miałyśmy do niej bezgraniczne zaufanie" oświadcza siostra Ewa Kusyk. Dowiadujemy się ze wspomnień siostry Kusyk, która wstąpiła do Zgromadzenia w 1910 r., że młode zakonnice kochały przełożoną generalną „jak swoją Matkę dla jej wyrozumiałości i miłości". „Macierzyńska miłość dla sióstr" - określenie to powraca często na kartach wspomnień poświęconych matce Gruszczyńskiej. „Matka posiadała wielki dar od Boga umiejętnego, taktownego, pełnego miłości stosunku do otoczenia" - napisała siostra Małgorzata Maciejewska. Przełożona powodowana miłością reagowała spontanicznie i odruchowo, ujawniała swoją życzliwą postawę wobec sióstr. Na przykład chorej siostrze odstąpiła nieoczekiwanie swoje własne łóżko. Siostrom potrzebującym oddawała osobistą odzież. Umiała - czytamy we wspomnieniach - wytrwale starać się o miejsce w sanatorium dla zakonnicy potrzebującej kuracji, mimo że zrezygnowała już z tego sama zainteresowana (nie chcąc obciążać budżetu Zgromadzenia).
Wspomnienia sióstr ukazują matkę generalną pełną zatroskania o to, aby nie sprawiać zakonnicom przykrości swoimi, niekiedy zbyt stanowczymi, decyzjami. W notatkach zebranych przez Magdalenę Łazowską czytamy, że na jednym z zebrań zakonnych matka Kazimiera kazała nieoczekiwanie wszystkim powstać, sama zaś klęcząc zbliżała się do każdej z sióstr, całowała nogi i przepraszała za to, że mogła stać się powodem przykrości. „Brak ducha zakonnej obserwancji sobie przypisywała" - czytamy we wspomnieniach. Często oskarżała się publicznie przed siostrami o to, że z powodu choroby nie mogła wypełniać dokładnie wszystkich zaleceń Konstytucji. Takie zachowanie przełożonej generalnej, pełne prostoty i pokory, było dla całego Zgromadzenia - jak napisała Magdalena Łazowską -„wielce budujące" i „wzruszające".
Siostra Wiktoria Bursiak podkreśla w swoich wspomnieniach pogodne usposobienie matki Kazimiery, jej dowcip i umiejętność rozbawienia towarzystwa. Przebywając w gronie sióstr często powtarzała: „jeżeli smutek serce nam pochłania, to już na postęp duszy nie rachujmy wiele". „Sama bardzo cierpiąca smutku nie znosiła" - zauważa Wiktoria Bursiak, która od chwili wstąpienia do zgromadzenia franciszkanek, tj. od 1905 r., obserwowała Matkę w latach szczególnego nasilenia jej choroby. Powyższe spostrzeżenie wskazuje, że długotrwałe cierpienia spowodowane przewlekłą chorobą Kazimiery Gruszczyńskiej nie potrafiły pozbawić jej wewnętrznej pogody.
W pamięci sióstr franciszkanek utrwaliła się szczególna wrażliwość przełożonej generalnej na wartości duchowe: „zawsze miała na celu dobro duszy", „postęp duszy to dla niej było hasło święte", „ciągle mnie przestrzegała, siostro, jak najbliżej Boga i życia zakonnego" - te i tym podobne sformułowania spotyka się w wielu wspomnieniach. Wskazują one, że w przekonaniu sióstr przełożona generalna w całym swoim życiu przyznawała wartościom duchowym bezwzględny priorytet.
Przytoczone powyżej wypowiedzi sióstr franciszkanek dalekie są od ukazania pełnej sylwetki duchowej Założycielki. W najbliższym środowisku zakonnym zachowała się pamięć o matce Kazimierze pełna pietyzmu i czci. Dalszych badań historycznych wymaga odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu pamięć ta zadecydowała o przeobrażeniach duchowości Zgromadzenia w latach, które nastąpiły po śmierci Założycielki. Aktualny stan badań nie pozwala udzielić wyczerpującej odpowiedzi na powyższe pytania. Problemy te wymagają wnikliwych studiów historycznych na podstawie informacji źródłowych rozproszonych w archiwalnych zbiorach Zgromadzenia.
W związku z zasygnalizowanymi powyżej problemami badawczymi warto zauważyć fakt, którego opis zachowany jest w archiwaliach sióstr franciszkanek. Nazajutrz po pogrzebie Kazimiery Gruszczyńskiej, 23 września 1927 r., przyjechała do „Sanatorium" św. Józefa w Warszawie Jadwiga Janicka, żona inżyniera, w celu usunięcia guza w jamie brzusznej. W dziesięć dni po dokonanej operacji stan chorej stał się beznadziejny. Wszelkie środki, jakimi dysponowała medycyna, okazały się bezskuteczne. Wówczas siostra Franciszka Wincenta Borkowska, która pracowała w tym szpitalu, postanowiła szukać ratunku dla chorej w modlitwie wstawienniczej do śp. matki Kazimiery Gruszczyńskiej. Zaczęła odprawiać nowennę w intencji uproszenia powrotu do zdrowia Jadwigi Janickiej, ufając w skuteczność wstawiennictwa matki Kazimiery. Równocześnie umieściła pod poduszką chorej zachowany kosmyk włosów zmarłej matki generalnej. Stan chorej zaczął się systematycznie polepszać ku zaskoczeniu lekarzy i personelu szpitala. Jadwiga Janicka powróciła do zdrowia i opuściła „Sanatorium" w dniu 27 października 1927 r. Prawdziwość opisu tego wydarzenia uwierzytelniła swoim podpisem siostra Franciszka Borkowska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz