8/ W służbie cierpiącym: DYLEMATY I ROZTERKI PRZEŁOŻONEJ

       „Długo było tajemnicą, że jestem pożyczaną matką i słusznie, bo któreż dziecko nie odczułoby bolesnej rany, dowiedziawszy się, że ta, którą zowie matką, choćby go da­rzyła najczulszą miłością, jest tylko przybraną matką, a ra­czej z tytułu tylko, choć ją ocenia, choć nawet kocha, bo może i zasłużyła na to, ale na dnie serca powstaje ból: cze­muż ja nie mam swej matki? Rozbudza się i lęk, czy to zmianie nie ulegnie, obawa, niedowierzanie" - pisze matka Kazimiera, wczuwając się w myśli sióstr. W swych zapis­kach ujawnia też własny niepokój: „ale zwróćmy się też i do tej matki, czy jej serce wolne od walk, przykrości i róż­nych stąd wynikających cierpień (...) I ona musi cierpieć, odczuwając, w przewidywaniu, co to będzie, jak się te dzie­ci dowiedzą rzeczywistości".

Przypomnijmy, że Kazimiera Gruszczyńska l czerwca 1878 r. złożyła śluby zakonne w zgromadzeniu sióstr po­słanniczek, do którego wstąpiła w czerwcu 1875 r. Po upły­wie kilku lat, w 1882 r. objęła funkcję przełożonej „Przytuliska", stając się zarazem Matką tworzącej się nowej wspól­noty zakonnej. Wytworzyła się zatem sytuacja bezprece­densowa, która uwikłała matkę Kazimierę w głębokie roz­terki i dylematy osobiste i stała się źródłem jej dotkliwych cierpień duchowych. Helena Władzińska, która była naj­bliższym świadkiem tych wydarzeń, pisze w swoich Wspo­mnieniach, że Matka „niejednokrotnie musiała ze łzą w oku, z bólem serca wypić w cichości kielich goryczy, znieść wiele przykrości i upokorzeń". Dylemat polegał na tym, że przełożoną generalną tworzącej się wspólnoty zakonnej pozostawała osoba związana ślubami w innym zgromadzeniu. Będąc zobowiązana do posłuszeństwa wobec swoich przełożonych zakonnych, sama pozostawała zarazem prze­łożoną powstającego Zgromadzenia. Wynikało z tego wiele komplikacji, powikłań trudnych do rozwiązania. Według świadectwa Heleny Władzińskiej, dla nowo powstałego Zgromadzenia było „upokarzającą rzeczą nie mieć matki generalnej z grona sióstr swoich". Władzińska zaznacza, że lata, które upłynęły od objęcia funkcji przełożonej w „Przytulisku" aż do ostatecznego uregulowania tej sprawy, były dla Kazimiery Gruszczyńskiej „istną męczarnią". Sytuacja taka trwała od 1882 do 1908 r. Stało się to źró­dłem wielu trudności dla nowego Zgromadzenia, wewnątrzzakonnych rozłamów i walk: „Bóg jeden tylko wie, ile siostry przeżyły bolesnych chwil w tym czasie" - oświadcza siostra Helena. Niektóre siostry, dowiedziawszy się o takiej sytuacji, występowały ze Zgromadzenia, inne przeżywały z tego powodu wewnętrzne rozterki i wahania.

Czym się tłumaczy fakt, że matka Kazimiera przez dwadzieścia kilka lat musiała pełnić funkcję przełożonej generalnej w Zgromadzeniu, którego nie była formalnie członkinią? Dlaczego w ciągu dwudziestu sześciu lat nie została zwolniona ze ślubów zakonnych złożonych u sióstr posłanniczek, mimo że było to powodem poważnych powi­kłań dla nowo powstałego Zgromadzenia? Czym kierowała się Józefa Chudzyńska, przełożona sióstr posłanniczek, tolerując przez długie lata istnienie takiej sytuacji? Dlacze­go ojciec Honorat nie rozstrzygnął swoim autorytetem wcześniej tej sprawy?

Nie na wszystkie z powyższych pytań możemy uzyskać odpowiedź w pełni zadowalającą. Dysponujemy wprawdzie stosunkowo bogatą dokumentacją źródłową dotyczącą tej tematyki, są to jednak źródła, w których spotyka się wiele niedomówień. Sama matka Kazimiera powracała wielo­krotnie w swoich wypowiedziach do tej bolesnej dla niej sprawy. Zachowały się brudnopisy Historii Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpiących, w których problem „pożyczanej matki" przedstawiony został przez Kazimierę Gruszczyńską w paru kolejnych wersjach. Kilka razy poru­szała ona tę sprawę w listach pisanych do ojca Honorata, których brudnopisy zostały zachowane. Problem ten odno­towany jest również we wspomnieniach sióstr franciszka­nek. Szczególnie interesujące są w tym względzie świade­ctwa Anny Andruszkiewicz, Magdaleny Łazowskiej, Heleny Władzińskiej i Bronisławy Papińskiej, bowiem autorki tych wspomnień były bezpośrednimi świadkami i uczestniczka­mi opisywanych przez siebie wydarzeń.

Na podstawie dostępnej dokumentacji archiwalnej można ustalić kilka faktów, które nie budzą żadnych wąt­pliwości. Jest faktem, że matka Kazimiera traktowała śluby złożone w zgromadzeniu posłanniczek jako wiążące ją w sumieniu. Tym się tłumaczy, że zawsze dawała priorytet zobowiązaniom z nich płynącym. „Do tamtego zgromadze­nia Pan Bóg mnie powołał, tam złożyłam śluby (...) i na każde skinienie matki Chudzyńskiej wrócę do mego zgro­madzenia" - oświadczyła jednej z sióstr, która proponowa­ła jej przejście do zgromadzenia franciszkanek. W jej prze­konaniu wierność ślubom zakonnym nie może podlegać za­kwestionowaniu, niezależnie od ceny jaką wypadnie za to płacić. Początkowo siostry franciszkanki nie zdawały sobie sprawy z tego, że Kazimiera Gruszczyńską nie należy do ich Zgromadzenia. Dopiero po upływie paru lat fakt ten przestał być dla nich tajemnicą. Niektóre siostry dręczone obawą, że przełożona generalna zostanie im zabrana, po­stanowiły przeciwdziałać temu. Za radą ks. Jana Wierzbic-kiego udały się do Zakroczymia i prosiły ojca Honorata, aby matka Kazimiera została z nimi. Kiedy uzyskały zape­wnienie, że Matka nie zostanie odwołana z „Przytuliska" uspokojone powróciły do Warszawy.

Tymczasem w domu przy ulicy Wilczej zaczęło nara­stać niezadowolenie z powodu istniejącej sytuacji. Wśród sióstr rodził się ferment, tworzyły się stronnictwa, toczyły się dyskusje i narady. Część z nich nie ukrywała swego nie­zadowolenia i nie taiła, że pragnie mieć przełożoną genera­lną wybraną spośród siebie. Za ich sprawą doszło do zorga­nizowania tajnej narady, której celem było ustalenie dal­szych kroków zmierzających do usunięcia ze stanowiska generalnej przełożonej Kazimiery Gruszczyńskiej, która w tym czasie odprawiała rekolekcje w zgromadzeniu sióstr posłanniczek. Uczestniczki tej narady wysłały — bez wiedzy Matki - delegację do ojca Honorata Koźmińskiego. Wszyst­ko to działo się w końcu lat osiemdziesiątych.

Nie znamy dokładnego przebiegu dalszych wydarzeń. Nie wiemy, w jakim świetle przedstawiły delegatki matkę Kazimierę o. Honoratowi w czasie pobytu w Zakroczymiu. Z zapisków brulionowych pozostawionych przez Kazimierę Gruszczyńską dowiadujemy się, że ojciec Honorat przysłał jej niebawem list „pełen słów pociechy" i „podniesienia", zaś dotychczasową radę zakonną polecił natychmiast roz­wiązać. Wiadomo również, iż po powrocie z rekolekcji Mat­ka zwołała radę celem omówienia spraw bieżących. Na tym zebraniu jedna z radnych, występując jako delegatka, zro­biła Kazimierze Gruszczyńskiej cały szereg zarzutów, których treść nie jest dokładnie znana: „Wysłuchawszy, (...) wszystkiego bez przerwy, w dalszym ciągu najspokojniej zaczęłam podawać do rozstrzygnięcia bieżące kwestie i na tem się zakończyło" - czytamy w zapiskach Matki.

W sytuacji, jaka się wytworzyła, radzono matce Kazi­mierze, żeby prosiła swoich przełożonych o zwolnienie jej z obowiązków generalnej przełożonej sióstr franciszkanek. Wydawało się, że była to jedyna słuszna decyzja. Kazimiera Gruszczyńską sama wyznaje, że uczyniła to natychmiast. Jednakże Józefa Chudzyńska nie wyraziła zgody, oświadczając, że nie można nagle pozostawić zakładu bez kierow­nictwa. Poleciła Kazimierze powrócić do obowiązków w „Przytulisku" zaznaczając: „Bądź tam aż ci powiem". „Doniosłe święte polecenie — wróciłam" — zanotowawła później Matka. O jej dalszej sytuacji życiowej zadecydowa­ła więc wierność ślubom zakonnym złożonym w zgroma­dzeniu posłanniczek. Dla Kazimiery Gruszczyńskiej rozpo­częła się droga cierpienia w samotności i opuszczeniu. „Smutne położenie - wyznała po latach - matka poleciła wrócić bez namysłu. Został rozdźwięk (...) nieufność, nieja­sny stosunek, doznawany zawód od tych, które mi najbliż­sze były. Czuję się osamotniona (...) strumienie łez płynęły, które przed siostrami starałam się ukrywać; że cierpiałam głęboko, tego się zaprzeć nie mogę. Nie było tyle heroizmu, aby znosić obojętnie, odbiło się to na zdrowiu, od tej pory datuje się moja choroba." Siostry najbardziej aktywne w podtrzymywaniu niezadowolenia i organizowaniu opozycji wobec matki Kazimiery wystąpiły ze Zgromadzenia.

W tej sytuacji dotknął Matkę jeszcze jeden bolesny cios. Ojciec Honorat zmienił wobec niej swoją postawę. Z zachowanej dokumentacji archiwalnej nie sposób odczy­tać, co zadecydowało o tej nagłej zmianie stanowiska Ojca. Matka Gruszczyńska mówi o tym: „w krótkim czasie po tym bolesnym fakcie, w którym ojciec Honorat pocieszał tak po ojcowsku - niedługo sam zamilkł, ani słowem się nie odezwał (...). Po jakimś dłuższym upływie czasu zaczai ojciec pisać, ale zawsze po stronie sióstr, dla mnie pełen wyrzutów. Ciężkie były chwile, trwało to nie miesiąc, nie rok, ale lata". Wypowiedź ta wskazuje, że zmiana stosunku ojca Honorata nastąpiła po zorganizowaniu przez grupę sióstr ostrej opozycji przeciw swojej przełożonej. Nie wie­my, jakie wiadomości docierały na ten temat do Zakroczymia. Należy przypuszczać, że zbuntowane siostry przekaza­ły pozostającemu w odosobnieniu Honoratowi Koźmińskiemu zbyt jednostronne informacje. Wydaje się, że postawa rezerwy, jaką zajął On wobec matki Kazimiery mogła się zrodzić z niepełnego rozeznania skomplikowanej sytuacji zaistniałej w Zgromadzeniu.

Doświadczenia życiowe, jakie stały się udziałem matki Kazimiery w tych trudnych dla niej latach, okazały się nie­zwykle doniosłe dla jej duchowej formacji. Zachowane no­tatki brulionowe Matki, pochodzące z tamtego okresu, uka­zują przebytą przez nią drogę głębokich walk duchowych. Są to teksty pisane spontanicznie, stylem lakonicznym, peł­ne skreśleń i nanoszonych odruchowo poprawek. Przebija z nich żywiołowość, autentyzm opisywanych przeżyć i do­świadczeń życiowych. Szczególnie interesujące są brudno-pisy jej listów pisanych do ojca Honorata. Mają one cha­rakter osobistych wynurzeń, zawierają opisy stanów du­chowych, trapiących ją rozterek i wątpliwości. W świetle tej korespondencji ówczesne życie Kazimiery Gruszczyń­skiej jawi się jako pasmo dramatycznych cierpień. „Wiara tylko łagodzi cierpienie, których łańcuch się prawie nie przerywa, ale jakoby ogniwo za ogniwo chwyta; bo czyż obecny stosunek z ojcem mógłby być obojętny, to jeden z krzyżów ciężkich, który Bóg dopuścił, aby spadł na moje ramiona. Z jaką walką, bólem, szamotaniem spotykałam ten krzyż, to ojciec wiedział, bo ukryć tego nie mogłam" — pisała w jednym z listów do Honorata Koźmińskiego.

Matka Kazimiera oczekiwała od ojca Honorata skute­cznej interwencji. „Ojciec, który polecił, aby mnie zgroma­dzenie dało, miał władzę jednym słowem mnie wycofać, jednak nie zrobił tego" - napisała po upływie lat. Przypom­nijmy, że podczas rekolekcji odprawianych w 1875 r. w Zakroczymiu Kazimiera również oczekiwała na rozstrzygają­cą decyzję ojca Honorata dotyczącą dalszych losów jej ży­cia. Otrzymała wówczas od niego odpowiedź: „Niech ci Duch Święty wskaże". Widać więc, że Ojciec nie narzucał jej swej decyzji. „Nie jestem Duchem Świętym" - słowa te powtarzał, gdy w Zakroczymiu Kazimiera Gruszczyńska nalegała na niego, żeby rozstrzygnął sprawę jej powołania. Analogiczna sytuacja zaistniała w kilkanaście lat później. Mimo oczekiwań matki Kazimiery, nie podjął wówczas kroków zmierzających do zwolnienia jej ze ślubów złożo­nych w zgromadzeniu sióstr posłanniczek, ani też nie zwol­nił jej z obowiązków przełożonej w „Przytulisku".

Warto podkreślić, że w ówczesnych wypowiedziach Kazimiery Gruszczyńskiej nie spotykamy żadnych skarg lub narzekań. Wiedziała, że musi przyjąć na siebie wszyst­kie konsekwencje płynące z zaistniałej sytuacji. Nie szukała ulgi w cierpieniu: „chętnie bym się zrzekła wszelkiej ulgi, pragnę cierpieć" - pisała do ojca Honorata. W swych udrę­kach zdała się całkowicie na Boga. „Gdy człowiek nic nie widzi przed sobą, tylko krzyż, nikt go nie zrozumie, tylko Bóg jeden" — wyznała ojcu Koźmińskiemu. W jej wypowie­dziach uderza bezwarunkowe zawierzenie woli Bożej na krzyżowej drodze, która stała się jej udziałem. „Od krzyża nie uciekam - pisała - pragnę cierpieć. Czuję wyraźnie, że ręką Bożą ten krzyż mi podany i gdybym wiedziała, że jest jaki środek usunięcia go, za nic nie przyjęłabym tego, wolałabym śmierć samą (...) a teraz na wszystko nie mam innej rady, tylko składać u stóp Pana Jezusa, powtarzając: Panie, czyń co chcesz ze mną". Wypowiedź powyższa sta­nowi rodzaj deklaracji życiowej matki Kazimiery. W przy­jęciu krzyża widziała zleconą jej przez Boga misję życiową. W przekonaniu Kazimiery Gruszczyńskiej droga krzyżowa powinna doprowadzić do całkowitego ogołocenia duchowe­go. Jej kresem jest odkrycie Boga jako najwyższej i jedynej wartości: „abym dobiegając wieczora dni swoich, nic nie miała prócz Boga samego" - pisała w jednym ze swoich listów.

Kazimiera Gruszczyńska dążyła usilnie do tego, aby ojciec Honorat uzyskał pełny obraz sytuacji. W notatkach jej znajdujemy wzmiankę o „całym szeregu próśb" kiero­wanych do Ojca. Mimo że wyczerpała - jak się wyraża — „wszelkie argumenty", nie przyniosły one oczekiwanych rezultatów. Wiadomo, że matka Gruszczyńska wysłała do Nowego Miasta jedną z najbardziej zaufanych swoich współpracowniczek — siostrę Helenę Władzińską. Inicjaty­wa ta nie spełniła związanych z nią oczekiwań. Ze wspom­nień Magdaleny Łazowskiej wiadomo, że ojciec Honorat przedstawił Władzińskiej różne zarzuty przeciw matce Kazimierze. Nie wiemy, jakich spraw one dotyczyły. Być może były to echa relacji „opozycjonistek".

W 1901 r. Kazimiera Gruszczyńska wysłała ponownie do ojca Honorata trzy siostry, wśród których była Anna Andruszkiewicz, wchodząca w skład rady zakonnej franci­szkanek. Znamy dość dokładnie przebieg rozmów, jakie miały miejsce w Nowym Mieście. Spisała je Magdalena Łazowska na podstawie szczegółowych relacji Anny Andrusz­kiewicz. Informacje te rzucają nowe światło na motywy, jakimi kierował się Honorat Koźmiński, zachowując posta­wę ostrożnej rezerwy wobec matki Kazimiery. Miał do niej zastrzeżenia, bowiem był przekonany, że — jak wyraża się Łazowska — „ona dusze łamie". Oświadczył, iż Kazimiera Gruszczyńska powinna zaprzestać sprawowania funkcji przełożonej w „Przytulisku". Miał żal do Józefy Chudzyń-skiej z tego powodu, że nie odwołała matki Kazimiery z tego stanowiska. W tym kontekście siostra Andruszkiewicz zapytała Ojca wprost dlaczego nie podjął decyzji odwołują­cej Matkę z „Przytuliska". Na co uzyskała nader charakte­rystyczną odpowiedź: „Ja tu badam wolę Bożą i czekam, aby się wyraźnie wykazała". Powyższa wypowiedź daje klucz do zrozumienia motywów postępowania błogosławio­nego Honorata Koźmińskiego. Jego wyczekująca postawa podyktowana była obawą, aby nie udaremnić realizacji Bożych zamierzeń wobec tworzącej się wspólnoty zakonnej. W tym punkcie istnieje zadziwiająca identyczność postaw błogosławionego Honorata i matki Kazimiery. Oboje prag­nęli, aby zrealizowała się wola Boża, choć zmierzali do tego samego celu odmiennymi drogami.

Po roku 1901 uległ zmianie osobisty stosunek Honorata Koźmińskiego do Kazimiery Gruszczyńskiej. W następstwie rozmowy z Anną Andruszkiewicz Założyciel zarzucił po­glądy, jakie urobił sobie na podstawie relacji grupy sióstr dążących do usunięcia swojej przełożonej. Odtąd odnosił się z zaufaniem do matki Kazimiery, która zwracała się do niego po rady z różnymi sprawami. Nie zmieniła się nato­miast w niczym wierność Kazimiery wobec ślubów zakon­nych złożonych w zgromadzeniu posłanniczek. Świadczy o tym jej wypowiedź pochodząca z 1905 r., kiedy ze wzglę­du na stan zdrowia nie mogła opuszczać Warszawy. Będąc pod wrażeniem postępującej choroby, zamieściła w brulio­nie Historii Zgromadzenia następujące słowa: „już nad gro­bem pragnę wam zostawić naukę, że nigdy swych przyrze­czeń nie zmieniajcie. Gdzie wam Bóg raz wykaże wolę swo­ją, choćby kolec za kolcem ranił wasze członki, nie cofajcie się, nie szukajcie drogi dogodniejszej (...) uważam, że ła­miąc pierwotne przyrzeczenia, nie przyniosłabym wam bło­gosławieństwa Bożego (...) A dlaczego Bóg wam dał ten krzyż i mnie z wami, to przez niedocieczony wyrok Boży". Słowa powyższe nie wymagają komentarza.

Zwolnienie Kazimiery Gruszczyńskiej ze ślubów, które złożyła w zgromadzeniu posłanniczek nie pozostawało poza kręgiem zainteresowań ojca Honorata. W tym czasie siostry franciszkanki zaczęły czynić zabiegi o zatwierdzenie apos­tolskie Zgromadzenia. W 1908 r., kiedy starania te weszły w fazę ostateczną, okazało się, że kongregacja rzymska nie mogła zatwierdzić wspólnoty zakonnej, która nie miała własnej przełożonej. Nie wiemy, kto wystąpił z inicjatywą zwolnienia matki Kazimiery ze zgromadzenia posłanniczek. Wiadomo, że sprawa ta była dyskutowana w gronie osób życzliwych siostrom franciszkankom. W naradach tych m.in. brał czynny udział hr. Feliks Grabowski, który objął wówczas w „Przytulisku" stanowisko prezesa. Uważał on, że należy prosić Józefę Chudzyńską o zwolnienie Kazimiery Gruszczyńskiej ze Zgromadzenia. Według świadectwa Heleny Władzińskiej, ojciec Honorat polecił Józefie Chu-dzyńskiej zwolnić matkę Kazimierę ze zgromadzenia po­słanniczek. Wydaje się, że Honorat Koźmiński czekając na wykazanie się woli Bożej, musiał podjąć tę ostateczną decy­zję w obliczu przewidywanych zarządzeń władz kościel­nych, na mocy których kierownictwo zgromadzeń miało przejść w ręce komisarzy kościelnych. 6 grudnia 1908 r. wezwano Gruszczyńską na ulicę Piękną. Tam matka Chu­dzyńską poinformowała ją, że decyzją władz zakonnych zo­staje zwolniona ze zgromadzenia posłanniczek. „Przyjęła to z wielkim spokojem jako znak woli Bożej" - czytamy we wspomnieniach Magdaleny Łazowskiej.

Odejście Kazimiery Gruszczyńskiej ze zgromadzenia posłanniczek było faktem o przełomowym znaczeniu, zaró­wno w jej życiu osobistym jak i w historii sióstr franciszka­nek. Po dwudziestu sześciu latach udręk stała się członki­nią Zgromadzenia, którego była Założycielką. 21 listopada 1909 r. złożyła w nim wieczyste śluby. W tym samym roku Zgromadzenie otrzymało dekret pochwalny Stolicy Apos­tolskiej. I odtąd przyjęło nazwę Zgromadzenia Sióstr Fran­ciszkanek od Cierpiących zamiast wcześniejszej nazwy Sio­stry Cierpiących. Pierwszym krokiem K. Gruszczyńskiej było zwołanie kapituły generalnej, co miało miejsce w dniu 27 stycznia 1910 r. Przewodniczył jej biskup Kazimierz Ruszkiewicz, sufragan warszawski. Tego samego dnia Ka­zimiera Gruszczyńską została wybrana matką generalną.

W przededniu wyborów matka Kazimiera napisała ob­szerny list do ojca Honorata Koźmińskiego. Dokument ten zasługuje na uwagę, bowiem ukazuje on ówczesny stan ducha Matki: „uczułam taką błogość, taką swobodę, jakoby mnie kto rozkuł z jakich kajdan" - wyznała ojcu Honoratowi. U podstaw tej wolności i swobody ducha była pełna gotowość na przyjęcie krzyża w każdej jego postaci: „krzyż kocham i jestem na wszystko gotowa". Interesujące są dal­sze wyznania, jakie Matka uczyniła w przededniu wybo­rów: „jestem spokojna, choć widzę same krzyże przed sobą (...) dzięki Bogu ustąpiła trwoga, już nie czuję tego dresz­czu, jaki mnie przejmował; cicho i błogo w mej duszy". Wszystkie jej zmagania duchowe zakończyły się ostatecz­nym pogodzeniem się z wolą Boga. W zakończeniu listu matka Kazimiera prosiła ojca Honorata o modlitwę, żeby mogła rozpoznać, co jest „rzeczywiście wolą Jego", by Chrystus - pisała - „to łaską swą potwierdził i umocnił je­szcze w chwili wyboru, abym odtąd była dzieckiem krzyża i żebym już na nim skonała". List, pisany w przededniu wyborów, kończy się następującym wyznaniem: „dziś już wszystko przeszło, jestem spokojna, choć mam to przekona­nie, że krzyż mnie nie opuści". Z takim nastawieniem Kazimiera Gruszczyńska rozpoczynała nową drogę swego życia w zgromadzeniu sióstr franciszkanek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz